sobota, 6 lutego 2016

5. Remember




Ashton

Leżąc obok Niny, która jeszcze spała wpatrywałem się w sufit i zastanawiałem się, co, do cholery jest takiego niezwykłego w tej lasce, że tak mnie do niej ciągnie. Bez kitu, przecież znam ją dosłownie kilka dni, a już nie mogę normalnie funkcjonować – olewam treningi tylko po to, żeby pójść z nią na wagary, które i tak są nudne, bo Martin tylko idzie obok mnie i milczy. To popieprzone i nawet Luke mi to powtarza, ale wiem, że robi to tylko po to, aby mnie zniechęcić, bo sam chce przelecieć Ninę. Nie dostanie jej i już moja w tym głowa, bo ta lalunia jest już na moim celowniku, a ja tak łatwo nie oddam jej mojemu kumplowi. Mogę się dzielić z Hemmingsem wszystkim – ubraniami, płytami, grami, autami, ale nie podzielę się nową uczennicą, bo to jest mój Święty Gral.
Nagle po moim pokoju rozniósł się dźwięk piosenki Nirvany, a chwilę później usłyszałem zachrypnięty głos brunetki.
-Czego ty chcesz, Zayn? – wycharczała, nawet nie otwierając oczu. - … Mówiłam, że nocuję u Freyi… Nawet, jeśli piłam to nic ci do tego… Bez łaski, mogę mieszkać pod mostem, jeśli masz aż taki duży problem… A ty kutasem… Pieprz się.
Przyglądałem jej się. Wyglądała ładnie nawet bez makijażu oraz potarganych włosach. Dziewczyna przeniosła swoje oczy na moją osobę, którą dokładnie zlustrowała, a potem prawie niewidocznie uniosła kącik ust ku górze.
-Gdzie Freya? – Wywróciłem oczami. Naprawdę musiała o to zapytać? Pierwszą rzeczą, o jaką pyta widząc, że leży z nagim kolesiem w łóżku, jest jej głupia przyjaciółka?! Bez żartów!
-Dopiero wstałem – skłamałem. Dobrze wiedziałem, że Luke zajmował się Jenkins…, albo może Scott? Nie mam pojęcia, wiedziałem tylko, że na pewno jest w moim domu.
-Pójdę jej poszukać – stwierdziła brunetka, a potem podniosła się poprawiając swoją sukienkę.
-Czemu się tak uparłaś na Jenkins? – wypaliłem.
To pytanie naprawdę nie dawało mi spokoju, no, bo, po jaką cholerę Nina Martin, która jest naprawdę śliczną i pociągającą dziewczyną tak bardzo zabiegałaby o przyjaźń z Freyą Jenkins – kujonką, której nawet Beth się wstydzi? Nie potrafię tego zrozumieć. Co takiego Freya może oferować Ninie w tej przyjaźni? Czego Martin chce od Freyi?
Brunetka jedynie zbadała mnie uważnie wzrokiem, a potem wzruszyła ramionami od niechcenia.
-Lubię ją, to aż takie dziwne? – zapytała unosząc brwi ku górze.
-Tak.
-Przestań się zachowywać jak Luke – rzuciła oskarżycielsko, dlatego gwałtownie ustawiłem się do pionu. – Oboje udajecie pieprzonych luzaków, a nie radzicie sobie w życiu.
-Nie wiesz, o czym mówisz.
-Wręcz przeciwnie, Ashton – mruknęła, a później wyszła z mojego pokoju.
Zakryłem dłonią oczy, pocierając powieki kciukiem i palcem wskazującym. Nie miałem siły, a była dopiero dziewiąta rano – zdążyłem już posprzeczać się z Niną, a ten, cholerny kac nie ma serca. Czaszka chyba zaraz mi eksploduje!
Łapiąc za spodnie, które miałem ubrane wczoraj szybko wciągnąłem je na nogi, a potem niemalże zbiegłem po schodach. Wszędzie był syf. Mój dom przypominał spelunę dla meneli i byłem pewien, że nie dam rady tego wszystkiego ogarnąć przed powrotem rodziców, a Luke… on na bank mi nie pomoże, bo nienawidzi sprzątać.
Nagle drzwi do domu się otworzyły, a ja wstrzymałem oddech, jeśli to rodzice… mogę już się pożegnać z samochodem i motorem. Przerażony wpatrywałem się w stronę holu, a kiedy zobaczyłem w przejściu Adama… odetchnąłem z ulgą. Był z Sam – swoją narzeczoną.
-Nie straż mnie – mruknąłem, kiedy zbadał wzrokiem cały parter.
-Przeszło tędy tornado? – wtrąciła zaniepokojona Samantha, na co wywróciłem oczami. Ta jej słodycz i wszystkie inne dodatki strasznie mnie wkurzają. To naprawdę miła dziewczyna i cieszę się, że będzie moją szwagierką, ale czasami zachowuje się jak małe, niczego nieświadome dziecko.
-Rodzice wiedzą, że urządziłeś sobie imprezę? – Uniosłem brwi na to głupie pytanie, a potem parsknąłem śmiechem.
Oczywiście, że rodzice wiedzą o tej imprezie, a ja panikuję bez powodu. Przecież zadzwonili do mnie wczoraj przed końcem zajęć i powiedzieli, że nie mogę zorganizować imprezy, dlatego byłem zły i dlatego też zrobiłem im na złość. Nikt nie będzie mi robić żmudnych nadziei, typu: Oczywiście, że możesz urządzić prywatkę!  A po kilku dniach mówił, że jednak nie mogę, bo… w sumie nie wiem, dlaczego miałem zakaz, bo nic takiego nie zrobiłem, a oni nie podali mi konkretnego powodu.
-Gdzie Ben?
-Gdzieś się pewnie szwenda. – Wzruszyłem obojętnie barkami.
Nie jestem niańką. Nie mogę pilnować bandy nastolatków, żeby nie zdemolowały mi domu i jednocześnie niańczyć jakiegoś głupiego czternastolatka, który tylko zadaje mi głupie pytania, czy może gdzieś wyjść razem ze mną i Luke’ m. Nie jestem opiekunką, poza tym nic z tej opieki nie mam.
-Wypuściłeś czternastoletnie dziecko w nocy z domu?!
-To rozsądny dzieciak. Nie sądzę, żeby nie dał sobie rady, poza tym czternastolatek, który siedzi w domu zamiast chillować z kumplami to niezły kanał. Tutaj nawet trzynastolatki puszczają się jak kartki na wietrze – wyznałem zgodnie z prawdą.
Nie raz widziałem jak te smarkule zalecają się do starszych facetów, którzy mogli by być ich ojcami, w zamian za nowy telefon, albo kolorową szmatkę. Robiły to żeby zaimponować swoim koleżankom, które też się kurwiły na prawo i lewo. Osobiście uważam, że Ben nie jest taki głupi, żeby pieprzyć takie szmaty, zresztą on buja się w naszej nowej sąsiadce.
-Ashton, czy ty jesteś normalny? – zapytał bardzo powoli mój brat.
Zachowywał się jakby mówił do jakiegoś gówniarza, a przecież dzieliły nas tylko trzy lata różnicy oraz to, że on już był jedynym z najlepszych prawników w Nowym Jorku, a ja dopiero kończyłem ogólniak i nie wiedziałem, na jakie studia powinienem pójść. Chociaż w sumie… wiedziałem, ale jestem pewien, że rodzice by tego nie poparli. W mojej rodzinie, jeśli nie idziesz na Harvard, Yale, albo inną renomowaną uczelnię to się nie liczysz. Jeśli nie jesteś prawnikiem, lekarzem, albo naukowcem (w przypadku Bena, który właśnie w tym raku miał pójść na studia w tym kierunku – mój młodszy brat, tak jak Adam jest genialnym dzieckiem rodziców), to nie masz żadnych powodów do dumy. Co z tego, że masz na swoim koncie wiele osiągnięć sportowych, albo i plastycznych… przecież z tego nie wyżyjesz. Nie wykarmisz dzieci i nie zagwarantujesz swojej rodzinie życia na wysokim poziomie, na jaki przecież zasługuje.
-Ash, gdzie masz jakieś tabletki? – Zlewając mojego brata odwróciłem się w stronę Niny, która właśnie wyjrzała z kuchni.
-Szafka nad zlewem – poinformowałem, na co odpowiedziała mi uśmiechem.
-To twoja dziewczyna? – zagaiła Samantha.
-Koleżanka – poprawiłem. – Po, co przyjechałeś, Adam?
-To też mój dom.
-To nie jest jakiś super ekskluzywny apartament na Manhattanie – wyznałem, a drzwi kolejny raz się otworzyły i do naszego rodzinnego zgrupowania dołączył zadowolony Ben. Dzieciak przywitał się z Adamem i Sam, a potem powiedział, że całą noc spędził na rozmowie z Sue (naszą sąsiadką i jego rówieśniczką), za co przybiłem z nim sztamę i pogratulowałem (to takie śmieszne, że ten smarkacz cieszy się tak ze zwykłej rozmowy, na jego miejscu od razu dobrałbym jej się do majtek).
-Stary, twoja najlepsza domówka! – zawołał Hemmings kierując się w stronę drzwi, ale drogę zastawiła mu niższa brunetka. – Czego, do cholery znowu ode mnie chcesz? – warknął wściekły blondyn krzyżując ramiona na torsie i mordując ją spojrzeniem.
-Pomożesz nam w sprzątaniu.
-To na pewno się wydarzy – rzucił z sarkazmem i chciał wyminąć Ninę, ale ta chwyciła go za koszulkę przytrzymując. – Czegoś się tak na mnie uwzięła?!
-Ja?! To ty chcesz mnie zaliczyć i zachowujesz się jak złamas, nawet w stosunku do Ashtona!
-Nie dramatyzuj.
-Nie chcesz, żeby zaczęła dramatyzować, Lucas – wycedziła przez zaciśnięte zęby, na co chytrze się uśmiechnąłem. Chciałbym to zobaczyć. Boże, możliwość zobaczenia jak mój przyjaciel staje się ofiarą niższej od siebie osoby i to w dodatku dziewczyny to byłby naprawdę komiczny widok. – Poza tym widziałeś jak wczoraj skończył Liam.
-Grozisz mi?
-Ostrzegam – poprawiła z naprawdę ładnym uśmiechem. – Posprzątaj salon. – Luke przeleciał po każdym z nas wzrokiem, a potem posłusznie poszedł do salonu. – Pójdę im pomóc. – Wskazała w kierunku pokoju dziennego.
-Im? – zapytałem szczerze zdziwiony.
-Scottowi, Alexie, Freyi, Rowan i Luke’ i.
-Nie musisz… - powiedziałem kręcąc głową na boki.
Naprawdę nie musiała tego robić. Zadzwoniłbym po jakąś ekipę sprzątającą, czy coś. Zawsze tak robiłem.
-Chcę.
-Może nas przedstawisz? – Brunetka spojrzała znudzonym wzrokiem na mojego starszego brata, a potem przeczesała włosy.
-Jestem Nina – odpowiedziała z uśmiechem, a potem pociągnęła mnie za nadgarstek do salonu, gdzie włączyła muzykę i zaczęliśmy sprzątać całą ekipą. Z czasem przyłączył się też Ben i Sam, a potem również Adam.
To było miłe… naprawdę miło spędziłem czas z moimi braćmi (jakkolwiek dziwacznie brzmi to z moich ust – nie cierpię swojej rodziny) i przyjaciółmi. Ogarnęliśmy całą chatę w kilka godzin świetnie się przy tym bawiąc – śpiewaliśmy, odstawialiśmy dzikie pląsy, które wcale nie przypominały tańca i wygłupialiśmy się, jakby nic innego poza zabawą się nie liczyło. Całą sielankę zniszczyli rodzice, którzy już od progu się kłócili o mnie. Mama mówiła, że trzeba było mi pozwolić na imprezę, a ojciec darł się, że chyba postradała zmysły, bo gdybym zrobił bibę to zdemolowałbym cały dom. Moi starsi weszli do salonu w chwili, kiedy przeskakiwałem z Niną na plecach kanapę, ale mama mnie wystraszyła i kiedy zawołała mnie po imieniu zagapiłem się i zamiast skoczyć… zaryłem jak długi na szklaną ławę, która pod ciężarem moim i Martin pękła i powbijała mi się w brzuch oraz żebra.
-Kurwa – jęknąłem z bólu, a brunetka od razu zeszła ze mnie i pomogła wstać.
-Jezu Przenajświętszy! – zawołała spanikowana mama podbiegając do mnie i odpychając moją koleżankę. – Czyś ty oszalał?! – Panikowała potrząsając mną i sprawiając mi jeszcze większy ból.
-Możesz przestać? – wysyczałem. – Nie chcę wyjść na cipę, ale mam w sobie kilka odłamków szkła, a przez ciebie kurewsko mi się wbijają w brzuch. – Kobieta natychmiast mnie puściła i oznajmiła wszem i wobec, że natychmiast jedziemy do szpitala. Wyprosiła moich znajomych, a mnie niemalże wepchnęła do samochodu. Nawet nie zdążyłem ubrać butów, nie wspominając już o tym, że jestem w samych spodniach (nie to, żebym czegoś się wstydził, jestem naprawdę świetnie zbudowany), ale nie wszystkie napalone czterdziestki muszą o tym wiedzieć, do cholery!
Moja mama jest fatalnym kierowcą, a teraz gnała jak szalona przez ulice Tybee Island wioząc mnie do szpitala, dlatego zacząłem się po cichu modlić, żeby zawiozła mnie tam w jednym kawałku, bądź, co bądź, ale chcę jeszcze trochę pożyć, mimo, że moje życie jest nieźle popieprzone.
Po zaledwie trzydziestu minutach byłem już w szpitalu, a moja matka zdążyła porozstawiać wszystkich, żeby mnie ratowali, jakbym zaraz miał umrzeć od, cholernego szkła – co ja Śpiąca Królewna jestem, żeby umrzeć od jednego ukłucia?! Co prawa ona zasnęła, ale to nie zmienia faktu, że jestem facetem, a moja mama panikuje, jakbym, co najmniej stał się ofiarą rekina, który odgryzł mi rękę. Kilka minut później facet, który przedstawił się, jako doktor Santiago zajął się mną. Na sali segregacji wykonano mi serię badań kontrolnych, dali jakieś środki uspokajające mojej mamie i po upływie dwóch godzin, które spędziłem na surfowaniu po internecie, zabrali mnie do sali zabiegowej, gdzie wreszcie wyjęli mi te kurestwo i wpakowali kilka szwów zaszywając te głębsze rany. Dostałem też zwolnienie z wychowania fizycznego, ale nie miałem w planach z niego korzystać, a zwłasza teraz, kiedy rozpoczął się sezon.
Muszę grać, bo inaczej te sieroty przegrają, a trener popadnie w alkoholizm, żona go zostawi i do końca życia będzie rzucał rzutkami w tarczę, na której przywiesi moje zdjęcie – to jego słowa, kiedy dla żartów wcisnęliśmy mu z Luke’ m, że odchodzę z drużyny. Poza tym koszykówka to jedna z najważniejszych wartości w moim życiu, coś, w czym jestem świetny i coś, w czym żaden z moich arcygenialnych braci nie jest w stanie mi dorównać.
Do domu wróciłem razem z mamą około piątej w południe, ponieważ musiała zrobić jeszcze zakupy. Musiałem nosić siatki, mimo, że mam zwolnienie z czynności wymagających używania siły fizycznej – żartuję, zawsze pomogę mojej mamie nawet, jeśli potwornie mnie wkurwia.
-Ashton! – wrzasnął ojciec, kiedy tylko pojawiłem się w salonie.
-Woah, stary nieźle – westchnął pełen podziwu Hemmings.
-Co, do cholery mówiłem o imprezie?!
-Czego się spodziewałeś? – Kiwnąłem na niego brodą. – Wyjechaliście z mamą i myślałeś, że będę grzecznie się uczył w pokoju? – parsknąłem kpiącym śmiechem. – Powinieneś wiedzieć, że…
-Zakończ tą swoją luzacką gadkę – warknął. – Oddaj mi kluczyki.
-Nie – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – Niby jak mam jeździć do szkoły?!
-Na rowerze, na który się uparłeś rok temu – odgryzł się, a ja zacisnąłem wściekły szczękę oraz pięści. – No, już, kluczyki. – Zachęcał mnie gestem dłoni. – Klucze, bo inaczej możesz zapomnieć o feriach w Alpach.
-Są w kuchni – rzuciłem wkurwiony, a potem poszedłem do swojego pokoju.
Jak ten palant może mi to robić?! Co mu, do cholery zrobiłem, że aż tak mnie nienawidzi?! Nie mogłem być wpadką pod żadnym względem – pierwszy był Alex, a ostatni Ben, więc mnie razem z mamą musieli zaplanować. Może chodzi mu o to, że jestem totalnym głupkiem, bo moje oceny są okropne? Przynoszę mu wstyd tym, że jestem intelektualnym osłem i zamiast wkuwać na sprawdziany, wolę rysować. Nienawidzę swojego życia. Nienawidzę ojca, który cały czas się mnie o coś czepia. Nienawidzę moich braci, bo są mądrzy i lepiej dogadują się z rodzicami. I wreszcie nienawidzę mojej mamy, która zawsze stara się pokazać jak bardzo mnie kocha i wspiera, ale prawda była taka, że robiła to wszystko z litości. Nie potrzebuję osoby, która będzie mnie pocieszała. Nie jestem jakimś frajerem!
Nagle mój telefon zaśmiał się, dając mi tym samym znak, że dostałem nową wiadomość. Niechętnie odblokowałem ekran i kliknąłem na kopertę. Nadawcą była Nina.



Nina: Żyjesz?

Ashton: Na razie tak

Nina: Przepraszam, to moja wina, że trafiłeś do szpitala, gdybym nie wskoczyła ci na plecy i nie kazała się wygłupiać pewnie nie trafiłbyś na izbę przyjęć ;/

Ashton: Daj spokój, żyję i to nie twoja wina.

Nie dostałem więcej odpowiedzi od Martin, dlatego opadłem zmęczony na materac, po czym chwyciłem za szyję i zacząłem głęboko oddychać. 

***

Niedziela zaczęła się naprawdę przyjemnie. Świeciło słońce i dało się słyszeć ćwierkot ptaków, który (o dziwo) dziś nie irytował mnie aż tak bardzo jak zwykle.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po wstaniu z łóżka było zabranie czystych ubrań, bokserek oraz pójście do łazienki, żeby wreszcie wziąć prysznic, ponieważ wczoraj nie miałem już do tego głowy ani chęci. Stałem pod prysznicem dobre dwadzieścia minut i pozwalałem, żeby letnia woda oblewała moje ciało. Potrzebowałem tego jak tlenu. Boże, kocham brać prysznic jakkolwiek dziwacznie to brzmi. Po prostu lubię, kiedy woda po mnie spływa, a ja się relaksuję i nabieram nowych sił na resztę dnia.
Po ubraniu się, wysuszeniu włosów i umyciu zębów, zszedłem na dół, gdzie nadal walały się szczątki rozbitego stolika, ale szczerze, miałem to gdzieś. Przeszedłem do kuchni, gdzie przy dużym stole siedziała już moja rodzina. Ignorując ich, wyjąłem z lodówki mleko, a z szafki miskę i płatki. Zrobiłem sobie śniadanie, po czym usiadłem na blacie i zacząłem głośno przeżuwać. W myślach odliczałem sekundy aż wreszcie ojciec wybuchnie i mnie okrzyczy, ale nic takiego nie nastąpiło – prawdopodobnie dziś jest dzień dobroci dla zwierząt.
-Jedziemy dziś na plażę – poinformowała mnie mama, a ja się skrzywiłem.
-Zostanę w domu.
-Jedziemy razem – warknął tata odkładając kubek z  kawą na stół. – To rodzinny wyjazd.
-Nie jestem genialny jak wy, więc teoretycznie nie zaliczam się do tej rodziny.
-Ja też nie jestem bystra – wtrąciła Sam, patrząc na mnie znacząco.
-Ale twoi rodzice akceptują to, że tańczysz – mruknąłem pod nosem. – Umówiłem się już – dodałem głośniej. Naprawdę nie miałem ochoty spędzać całego dnia na plaży z tą popieprzoną rodzinką.
-Z Niną? – zagaił Ben, dlatego postanowiłem kłamać dalej.
 -Tsa, z Niną idziemy do kina, a potem na kolację – załgałem.
-Kim jest Nina? – Spojrzałem na mamę, która wydawała się naprawdę zaciekawiona osobą Martin.
-Laską, którą wczoraj staranowałaś – oznajmiłem, a potem włożyłem pustą miskę do zmywarki.
Mam serdecznie dość tej chorej rodziny. Mam dość ich wszystkich. Niech się wypchają tą całą wiedzą i w ogóle. Nie będę się dołował spędzając z nimi ostatni dzień weekendu – powinienem cieszyć się tym dniem, a nie wkurwiać.
Zabrałem ze składziku pod schodami swój plecak, a potem wziąłem ten nieszczęsny BMX i ruszyłem w stronę mostu.
Dawno nie jeździłem na tym rowerze. Kupiłem go tylko, dlatego że Luke chciał się uczyć tych wszystkich trików, a jak stwierdził, nie będzie leżał sam w szpitalu, więc lepiej jak obaj się połamiemy, przynajmniej będziemy mieli towarzystwo w szpitalnym pokoju. Hemmings to kawał
dupka, ale nie wyobrażam sobie życia bez jego przyjaźni. Prawda jest taka, że obaj mamy przesrane w życiu. Ja jestem czarną owcą wśród tych mądrali, a on… cóż odciął się od wszystkich (może zgrywał luzaka, ale to był jego sposób ochrony), bo jego starsi się rozwiedli. Ten dzieciak całkowicie stracił wiarę w świat i dlatego traktuje laski jak darmowy bank spermy – boi się zakochać, bo uważa, że będzie cierpiał jak jego matka, która nadal nie potrafi przyjąć do wiadomości, że John już nie wróci (mama Luke’ a – wspaniała kobieta, za którą chętnie bym się wziął, gdybym był starszy – wpadła w wir pracy i nie poświęcała czasu swojemu synowi, który cały czas przesiadywał u mnie). Tak czy inaczej Luke jest dla mnie jak brat i zawsze jestem w stanie rzucić wszystko i przyjść mu z pomocą, i wiem, że działa to również w drugą stronę. Znamy się od dzieciaka i cieszę się, że razem gramy – nie tylko na boisku. Jego mina była bezcenna, kiedy dowiedział się, że nasza nowa uczennica również ucieka się do takich form rozrywki, ale nie tak bardzo, kiedy Scott powiedział, że Nina ma wyższy poziom od nas.
Ta dziewczyna mnie zadziwia, a znam ją dopiero kilka dni. Zdążyłem już się z nią przelizać i spędzić dwa pełne dni na milczeniu i spacerkach, ale co nóż dowiadywałem się nowych, interesujących rzeczy o tej dziewczynie i podobało mi się to. Chciałem wiedzieć coraz więcej o Ninie Martin, która szczerze mnie zainteresowała swoją osobą. Była tak bardzo sprzeczna w całym swoim wydaniu. Jakby idealna lalka miała jakiś defekt. To tak jakby Barbie zamiast błękitnych oczu miała brązowe, albo zamiast tej różowej furki woziła się czarną. Nina wyglądała na dziewczynę, która jest niewinna, ale w rzeczywistości była twardą laską, która wiedziała, czego chce. I będąc szczerym muszę przyznać, że to mnie chyba w niej naprawdę kręciło.
Zatrzymałem się pod mostem, gdzie jakiś czas temu przyprowadziłem Martin. Wyjąłem z plecaka kilka puszek ze sprayem i zacząłem malować różne grafitii i inne kreatury. Potrzebowałem się wyżyć, a to był chyba najlepszy sposób, jaki znałem. Mogłem stworzyć, co tylko chciałem i nikt nie mógł mi tego zabronić. Tutaj mogłem być po prostu sobą i sam decydować o swoim życiu. Robiłem, coś co kocham i naprawdę się w tym zatracałem, bo naprawdę, upłynęło kilka dobrych godzin i do domu wróciłem późnym wieczorem.
 _____________________________
Wiem, że ten rozdział jest spóźniony i na dodatek do bani, noo i oczywiście krótki jak diabli, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie, bo w następnym rozdziale zamierzam się poprawić ;*

 Chciałam wam tym rozdziałem pokazać tylko namiastkę tego, co czuje Ashton o swoim życiu oraz "genialnej" rodzinie, która nawet nie stara się go zrozumieć (poza nadopiekuńczą mamą xdd). Chyba trochę mi się to udało, ale nie chciałam zdradzać znowu zbyt dużo. Nie chcę, żeby postać Asha była dla was otwartą księgą. 

Dziękuję też Anaya Tyrell za nominację, postaram się odpowiedzieć na twoje pytania najlepiej jak potrafię, ale niestety złamię zasady zabawy, ponieważ nie będę nikogo nominowała (wieczna buntowniczka to ja...), ponieważ w obecnej chwili nie czytam żadnych blogów, ale jeśli chcecie sami możecie odpowiedzieć na te pytania w komentarzach pod tym postem... TAK!! To świetny pomysł, nominuję wszystkich, którzy przeczytają ten rozdział!! 

 1) Co, jako pierwsze przyciąga twoją uwagę w książce? 
 ~Cóż... to nieco powierzchowne, bo nie ocenia się książek po okładce, ale jeśli wybieram książkę... pierwszą rzeczą jest okładka. Jeśli mi się spodoba, to czytam opis, a jeśli nie... nawet nie biorę jej do ręki. 
2) Którą postać w swoim opowiadaniu uważasz za najbardziej dopracowaną, udaną? 
~Myślę, że jest to Liam i Freya. Jejciu, uwielbiam ich!! Freya jest taką cichą myszką i jestem dumna, że stworzyłam taką postać, a z kolei Liam jest jej totalnym przeciwieństwem i też go lubię.
3) Czy jest jakieś słowo, którego nadużywasz w opowiadaniu? 
~No pewnie!! Przeważnie cały czas piszę "okay", "huh", "mhm", a teraz (w moim nowym opowiadaniu, które prawdopodobnie będę kiedyś publikować) "totalnie". 
4) Czy miałaś ochotę kiedyś kompletnie zmienić plot fabuły w swoim opowiadaniu? 
~Nie, jestem osobą, która zawsze trzyma się tego, co postanowiła. Staram się dążyć do postawionych sobie celów i niczego nie zmieniać. Czasami zdarza mi się wybierać łatwą drogę, ale raczej podejmuję się wyzwań, które sama sobie postawię. 
5) Z czego czerpiesz inspirację? 
~Huh, chyba ze wszystkiego. Z różnych postaci filmowych i serialowych, z piosenek, z otoczenia, z własnego życia (zazwyczaj główne postacie żeńskie mają drobniutką cechę ode mnie np. Freya ma moją nieśmiałość wobec chłopców, a Nina nie boi się podąć ryzyka), czy dajmy na to ze snów.  
6) Ulubione seriale. 
~Kocham cię za to pytanie!! Oglądam TO, TVD, Teen Wolf, The Shadowhunters, Dwie spłukane dziewczyny, Teorię wielkiego podrywu, Różowe lata 70 - te, czasami Skinsów i American Horror Story. 
7) Czy gdybyś tak, jak bohaterowie Lost: Zagubieni, rozbiła się na bezludnej, tajemniczej wyspie, prosto z horroru, co byś zrobiła? 
~Szczerze, to nie wiem. Nie chcę być na bezludnej wyspie. Lubię samotność, ale bez przesady muszę się kontaktować z ludźmi. Czy na tej wyspie są kanibale?? Bo nie chcę być zjedzona!! 
8) Jakiej muzyki słuchasz? 
~Huh, różnie to bywa. Słucham wszystkiego, co wpadnie mi w ucho przez rocka, pop, rap, a czasem nawet i disco polo, którym zamęcza mnie moja mama xdd 
9) Czy lubisz słuchać muzyki lub oglądać seriale, filmy w czasie pisania, czy wolisz robić to w ciszy?
~Potrafię się skupić tylko w chaosie. Muzyka gra u mnie cały czas (nawet teraz). Telewizor też jest włączony, bo lubię, kiedy coś dzieje się wokół mnie. Mogę pisać, słuchać i może nawet wpadnie mi do głowy nowy pomysł. 
10) Czy był kiedyś serial, którego nie mogłaś przestać oglądać, oglądałaś go wręcz notorycznie kilka godzin dziennie? 
~Tak, był to Teen Wolf pamiętam, że nie mogłam niczego zrobić dopóki nie skończyłam całych czterech sezonów (moja mama była wściekła, że się nie uczyłam ;')... och, i było jeszcze Eye Candy!! 
11) Był kiedyś blog, który, niezależnie od tego, ile miał rozdziałów, gdy go odkryłaś, nie mogłaś się wręcz oderwać? 
~Nope.     

A teraz pytania ode mnie dla was:
1) Jaki jest twój ulubiony kolor? 
2) Z czego czerpiesz inspirację do pisania? (jeśli piszesz)/ Jaki jest twój ulubiony blog? (jeśli tylko czytasz).
3) Jakie masz motto życiowe? 
4) Czy lubisz czytać książki? Jeśli tak, to jakie gatunki? 
5) Co robisz w wolnym czasie? 
6) Ile masz lat?
7) O czym marzysz? 
8) Co chciałabyś robić w przyszłości? 
9) Jeśli byłaby taka możliwość, to którym superbohaterem chciałabyś być? 
10) Jaki jest twój ulubiony wykonawca i dlaczego? 
11) Co robisz, żeby się zrelaksować? 

Okay, to ten... lecę spać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie te wypociny z góry ↑

Soo, see ya!! 

4 komentarze:

  1. Genialny rozdział, czekam na następny
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się tam podoba rozdział ♥
    weny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę krótko, ale nie mogę wymagać za dużo, bo sama jestem strasznym leniem :P
    Tak btw to piszesz mega niesamowicie :D
    Coraz bardziej przekonuje się do Luka, więc jest git ;)
    Pozdrawiam i życzę weny
    ~Alice in Wonderland

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział naprawdę cudny!
    Ale jak mogłaś mi to zrobić i nie umieścić w nim Freyi?! Teraz nie wiem, czy spała z Lukiem, czy nie! Z resztą, nie wiem nawet czy Ash spał z Niną. Cholera.
    z perspektywy Asha fajnie ci wyszło. I ma ciekawą historię. Jedyne co mi się nie podobało, to historia Hemmingsa. Bardzo typowa. Boi się zakochać, bo widzi zranione serce...
    pozdrawiam,
    Anayka :)

    OdpowiedzUsuń