czwartek, 24 grudnia 2015

1. Words




Freya

Siedziałam oparta o szafkę w szkole i czytałam podręcznik od biologii w celu przygotowania się do kartkówki, która miała odbyć się za godzinę.
Mama znów zadręczała mnie wyborem uczelni mieszczącej się w naszym mieście, mimo iż ja miałam w planach pójść na Yale. Powoli wariowałam z moją rodzicielką, a tata znów wyjechał, dlatego byłam na nią skazana. Czasem wydawało mi się, że chce przeżyć za mnie młodość. Ciągła kontrola, zakaz wychodzenia na imprezy z przyjaciółkami, zero chłopców, randek tylko nauka, która powoli wychodziła mi nosem.
Lubiłam się uczyć jakkolwiek dziwnie to brzmi. Zawsze byłam chętna do zdobywania wiedzy oraz nowych doświadczeń, poznawania nowych ludzi, jednakże moja matka doprowadzała mnie do szału i białej gorączki. Na całe szczęście nie zabrała mi komórki, dzięki czemu jestem, chociaż w malutkim stopniu normalną nastolatką.
Podniosłam głowę z nad książki. Poprawiłam okulary oraz odgarnęłam włosy do tyłu, ponieważ wpadały mi do oczu. Zlustrowałam wzrokiem cały hol. Korytarz był wypełniony uczniami.
W naszej szkole – prawdopodobnie tak jak w każdej – był podział na grupy społeczne. Złotą zasadą było trzymanie się swoich i zakaz wychylania się, ponieważ to groziło jedynie chaosem, którego każdy chciał uniknąć. Takim oto sposobem każdy sportowiec trzymał ze sportowcem, kujon z kujonem lub po prostu punk z punkiem. Moje piwne oczy zatrzymały się na chłopaku, który od dawna cholernie mi się podoba, jednakże od czasu naszej ostatniej rozmowy minęły trzy lata. Zamieniliśmy może z dwa zdania i to w dodatku na lekcji chemii, ponieważ mieliśmy pracę w grupach.
Luke stał w grupce razem ze swoim przyjacielem Ashtonem, Jake’ m oraz resztą sportowców. Był idealny nawet w tym stroju koszykarskim, mimo iż wolałam go w czarnych obcisłych i podartych rurkach oraz luźnym T-shircie. Blond włosy miał jak zwykle ułożone ku górze za pomocą żelu.    
Osiemnastolatek słuchał swoich kumpli, jednak całkowitą uwagę poświęcał na zabawie kolczykiem w wardze. Czasem miałam ochotę sama go delikatnie zagryźć lub poczochrać i tym samym zniszczyć jego fryzurę, ale było to niemożliwe, ponieważ byliśmy z dwóch innych światów, a jedynym, co nas łączyło była wspólna ławka na chemii, którą przydzielił nam pan Wilson.
Nagle główne drzwi się otworzyły, a weszła przez nie niska brunetka w towarzystwie dwóch mulatów. Dziewczyna była naprawę ładna i biła od niej pewność siebie. Jej długie falowane włosy opadały kaskadami na ramiona oraz plecy. Miała na sobie obcisłe czarne rurki, kozaczki pod kolor spodni oraz skórzanej kurtki i białą koszulkę z napisem Game. Nastolatka doskonale wiedziała, że jest śliczna, a każdy chłopak obecny dziś w szkole pożera ją wzrokiem łącznie z Hemmingsem. Jej dwaj towarzysze byli tego samego wzrostu. Oboje mieli brązowe oczy, ciemne ubrania, a rzeczą, która ich różniły były włosy, ponieważ jeden miał blond pasemka oraz pulchniejszą twarz – ten drugi wyglądał jak szkielet. Cała trójka nieznajomych prezentowała się jak istoty pozaziemskie. Kusili. Wiedzieli, jakie wywołują odczucia u innych. Byli niczym demony – nieprzyzwoicie piękni, tajemniczy oraz otoczeni osłonką niebezpieczeństwa, jednak nie można było im się nie oprzeć.
-Sory, gdzie jest gabinet dyra? – zapytał męskim oraz cholernie seksownym głosem ten chłopak z czystymi kruczoczarnymi włosami. Złapał za bark najbardziej puszczalską laskę w szkole, jaką była Stacy. Na ustach blondynki od razu zagościł szeroki uśmiech, jednak szybko znikł, gdy mulat go nie odwzajemnił. –Gdzie ten pierdolony sekretariat, do chuja?! – wrzasnął, a jego ton nienawiści oraz groźby obijał się echem po najmniejszych zakątkach szkoły.
-Pan Martin? – zza zakrętu wyszedł pan Justin Wilson, który oprócz bycia nauczycielem chemii zarządzał również szkołą.
-Zayn – wzruszył ramionami i oblizał górną wargę. Wyglądał jak model z okładki jakiegoś magazynu dla sławnych i bogatych. Nie, on był po prostu zbyt piękny i powoli zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno jest prawdziwy. –Pogadajmy u ciebie w gabinecie. – Wyminął czterdziestopięciolatka, a jego rodzeństwo ruszyło za nim.
-Tak, porozmawiajmy – odchrząknął zdezorientowany mężczyzna i podążył za nimi. Woah, są tacy dostojni.
Podniosłam swoje cztery litery i ustawiłam się do pionu. Wprowadziłam szyfr, aby otworzyć niebieską szafkę z numerem sto dwadzieścia i szarpnęłam za drzwiczki. Wyjęłam ze środka książkę od angielskiego oraz lekturę, które włożyłam do starego plecaka.
-Cześć, Freya – usłyszałam za plecami przemiły ton jednej z moich dwóch przyjaciółek, dlatego odwróciłam się i przytuliłam na powitanie Beth.
 Elizabeth była znacznie niższą ode mnie blondynką o delikatnie falowanych włosach oraz błękitnych oczach. Na samym czubku głowy miała czerwoną wełnianą czapkę, która była jej znakiem rozpoznawczym, tak jak obwisłe swetry, – ale tylko zimą, ponieważ latem nosiła cholernie obcisłe bluzeczki, które podkreślały jej idealną sylwetkę. Po za tą całą urodą była również jedną z najmilszych osób w całej miejscowości.
-Heej, ślicznotko – zaraz za Carter pojawił się Liam, który objął ją w pasie i ucałował leciutko zaróżowiony policzek. –Jenkins – posłał w moim kierunku coś na kształt uśmiechu, jednak bardziej przypominał on grymas niestrawności. Nie przepadaliśmy za sobą może, dlatego że kiedyś podsłuchał moją rozmowę z Beth, w której mówiłam, iż podoba mi się Luke, a ten palant wszystko mu powiedział. Od tego momentu nienawidzę go oraz staram się unikać jak ognia, jednak jest to bardzo trudne z racji tego, że ten dupek spotyka się z moją przyjaciółką.
-Siemka ludzie -jako ostatnia dołączyła do nas Jessica, która cmoknęła nas w policzki, a Dunbara przytuliła. Tak, dziwnym trafem to jej cholerny najlepszy przyjaciel.
To takie popieprzone.
W oczy rzuciła mi się znów ta Niesamowita Trójka. Brunetka i chłopak w pasemkach szli ze spuszczonymi głowami za mulatem, który wydawał się być naprawdę wściekły.
-Macie chodzić na te pierdolone lekcje, bo inaczej koniec z graniem, jarzycie?! – oboje niezadowoleni pokiwali pionowo głowami. –Nie świrujcie w budzie, bo nie będę latał to tego frajera na dywanik za waszą głupotę.
-Wyluzuj stary, jesteśmy dorośli – odparł z rozbawieniem nastolatek. –Po za tym jesteśmy w jednej klasie, co złego mogłoby się stać? – wzruszył ramionami. Był totalnym przeciwieństwem swojego brata. Podczas gdy Zayn zachowywał się jak niebezpieczny bandzior, on był wyluzowany, beztroski oraz wesoły.
-Co zrobiłeś ostatnio? – skrzyżował ramiona na umięśnionym torsie, który był uwydatniony dzięki obcisłej koszulce w kolorze czarnym. Chciałabym go dotknąć, ale boję się, że mogłabym stracić palce. Zresztą… taki facet na pewno jest już zajęty. –Powiedz – chłopak spuścił głowę. –No mów kurwa, co odjebałeś – wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Po chuj drążysz temat, huh? – żachnął. –Myślisz, że nam nie jest ciężko? Nie tylko ty masz trudny okres. Ja straciłem rodziców, a twoja siostra przechodziła przez piekło, kiedy ty włóczyłeś się zamiast jej pomóc. Teraz okazujesz nam wielką łaskę, bo możemy mieszkać z tobą, zamiast w domu dziecka, albo u dziadka. Jesteś pojebanym… - brunetka trąciła go łokciem w brzuch, na co skrzywił się. –Co jest, Niunia?
-Ta laska nas podsłuchuje – kiwnęła w moim kierunku. –Czyta z ruchu warg, dlatego zamknij się Calum zanim powiesz rzeczy, które odbiją się na nas wszystkich – wzrok całej trójki powędrował na mnie, dlatego speszona odwróciłam wzrok.
-Idę na lekcje– mruknęłam i szybkim krokiem poszłam w stronę klasy od literatury. Wbiegłam do sali, a później zajęłam swoją ławkę oraz rozpakowałam się. Cholera, dlaczego nie mogłam się powstrzymać i odpuścić sobie tym razem? Jestem beznadziejna.
Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dzwonka, informujący o rozpoczęciu zajęć. Pracownia zaczęła wypełniać się uczniami, a na samym końcu weszła nauczycielka oraz dwójka nowych uczniów.
-Dzień dobry, klaso – przywitała się czterdziestoletnia panna Grey. –Przywitajcie proszę, dwójkę nowych uczniów: Calum Hood oraz Nina Martin  – dziewczyna zarzuciła włosami i uśmiechnęła się delikatnie, a zarazem triumfalnie. Między nastolatkami zaczęły się rozmowy – dziewczyny zachwycały się urodą Caluma, a chłopcy Niny.
-Heej, laleczko siadaj ze mną! – zawołał Luke, a mnie serce przyśpieszyło pracy.
-Stary, przecież ja siedzę z tobą – oburzył się Irwin.
-Znajdź sobie inne miejsce, ja chcę poznać bliżej Ninę– uśmiechnął się do niej zbereźnie, na co brunetka zagryzła dolną wargę.
-Chodź, Caluś – złapała pod ramię Hooda i pociągnęła do jedynej wolnej ławki, która była… za mną. Jasna cholera, mam nadzieję, że nie będą źli za moje wścibstwo.
Cały czas siedziałam jak na szpilkach, podczas gdy nauczycielka sprawdzała obecność, a później, kiedy odpytywała z treści lektury.
-Ej – nagle poczułam dźgnięcie. Wzdrygnęłam się, jednak nie odwróciłam się. Chyba zbyt się bałam, tego, co Martin może mi powiedzieć. Przecież mogła mieć wyrzuty, że ich podsłuchałam i równie dobrze mogła zrobić mi teraz awanturę. –Ej – ponagliła, ale znów nie zareagowałam jak przez kolejne pięć razy później.
-Laska, odwróć się. Jest sprawa – warknął mulat, a ja powoli na nich spojrzałam. Byli śmiertelnie poważni, a mnie krew zaczęła szybciej krążyć ze strachu. Jego wzrok był przeszywający.
-Masz długopis? Zapomniałam swojego, a Caluś ma tylko jeden – wzruszyła niewinnie ramionami. Obok ich ławki przykucnął Hemmings, który między palcami obracał ołówek. –Och, już nie ważne –zabrała od blondyna pisak. –Dzięki.
-Jestem Luke, ale ty możesz mówić moje marzenie– uśmiechnął się do niej prześlicznie, a ona włożyła mazak do ust i trzymała między zębami.
-Zostanę przy Luke, jeszcze raz dzięki za długopis.
Co z nią jest nie tak?! Taki przystojniak z nią flirtuje, a ona… tak po prostu go spławia! Czy ta cała Nina jest normalna?!
-Lucas, usiądź w ławce – rozkazała panna Grey, dlatego Hemmo głośno westchnął i wrócił do swojego biurka. –Może podzielisz się z nami twoim zdaniem na temat lektury, Lucas? Przeczytałeś ją w ogóle?
-Tak  – wykrzywił się w głupkowatym uśmieszku. –Romeo i Julia. Ta książka wywołała we mnie naprawdę wiele emocji. Było tak wiele uczuć – miłość, konflikty… mało co się nie zrzygałem czytając tą szmirę. Szekspir musiał mieć niezłą fazę, pisząc to gówno. Straciłem świadomość, o co w tym wszystkim chodzi już na trzeciej stronie, dlatego obejrzałem film. Tsa, on też był do dupy – wzruszył ramionami. –Z całym szacunkiem, pani profesor, ale to tania szmira, na której ten psychol zyskał sławę… starałem się – zrobił minkę zbitego kundelka i nauczycielka wpisała mu trójkę, ponieważ jako jedyny z klasy wyraził swoją prawdziwą opinię na temat książki.
Luke był jedną z najbardziej szczerych osób w szkole i od razu mówił, co go wkurzało. Często był wredny, bezczelny oraz arogancki, ale później robił te swoje niewinne minki i każdy mu wybaczał. Hemmings był takim czarodziejem, ponieważ każdego potrafił sobie owinąć wokół palca. Zresztą… każdy może to potwierdzić, a już w szczególności większość dziewczyn z miasta, które mu uległy i wskoczyły do łóżka.
Blondyn całą lekcję siedział bokiem lustrując ławkę Niny i Caluma. Nie wiem, co robili, ponieważ nie chciałam się znów wygłupić. Jeśli znowu przyłapali mnie na takiej samej akcji prawdopodobnie nie skończyłoby się to dobrze. Całe czterdzieści pięć minut przesiedziałam gapiąc się na panią profesor, jednak nie miałam pojęcia, o czym opowiadała, bo nie potrafiłam się skupić. Myślami byłam przy Luke’ u i Ninie, którą zapewne chciał zaliczyć z racji tego, że dała mu kosza. Hemmo jej tak łatwo nie odpuści, prędzej czy później Martin ulegnie jak każda.
Byłam naprawdę szczęśliwa, kiedy zadzwonił dzwonek. Wybiegłam z sali i wbiegłam schodami na pierwsze piętro, gdzie mieściła się pracownia biologiczna. Usiadłam na obudowie kaloryfera, po czym wyjęłam książkę i znów zaczęłam powtarzać materiał. Obok mnie przysiadł wysoki, chudy brunet o brązowych oczach oraz potarganych włosach. Miał na sobie szeroką bluzę, a w uszach słuchawki, ale mimo to nadal było słychać głośne rytmy Eminem’ a. Scott usiadł po turecku i studiował książkę z tego samego przedmiotu, co ja. Dziwnie było patrzeć na McCall’ a samego, zawsze był otoczony swoimi kumplami z drużyny, ale od czasu, kiedy w drugiej klasie jego ojciec ujawnił się, że jest gejem – wszyscy „przyjaciele” od niego się odwrócili. Osiemnastolatek stracił sens życia, a uśmiech znikł z jego twarzy. Ludzie mówią, że zaczął ćpać, palić i brać jakieś cholerstwo, ponieważ niknął w oczach. Kiedyś zdrowy, umięśniony sportowiec, a teraz… jest cherlawym kościotrupem chodzącym jak w transie, oddychającym z przymusu i nierozmawiającym z nikim. To było naprawdę smutne.
-Yo, Jenkins – klepnął mnie w ramię ten cholerny pacan Liam. –Daj mi ściągać na sprawdzianie – usiadł obok i zabrał mi podręcznik, który przekartkował, a później wrzucił do kosza na śmieci jakby to była głupia piłka koszykowa. –O i jeszcze jedno – mruknął od niechcenia. –Co nie wyskoczysz w piątek z jakąś nocką, bo z Beth i Jess idziemy na imprezę do Irwina. Nie waż się niszczyć mi planów, bo pożałujesz– wycedził przez zaciśnięte zęby, a później zadowolony z siebie odszedł. Widziałam, że kątem oka Scott wszystko uważnie obserwował.
-Co? – kiwnęłam w jego kierunku, na co zrezygnowany pokiwał głową na boki i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia. Zrobiło mi się wstyd. Nie chciałam go tak chłodno potraktować, na co dzień jestem miła, ale ten dzień…
Powoli traciłam sens życia i resztki uśmiechu, a sam fakt, że ten posrany Dunbar się do mnie przyczepił był wprost dołujący. Miałam już dość ciągłego pisania jego sprawdzianów oraz gróźb, które kierował pod moim adresem. Sądził, że obracam Beth przeciwko niemu zupełnie jak Jessicę, jednak był to jakiś nonsens! Nigdy nie zrobiłabym tego mojej przyjaciółce! Nie rozbiłabym związku Carter, bo pomimo tego jak wielkim kretynem był Liam to uszczęśliwiał Elizabeth, a mnie zależało na jej szczęściu.
Westchnęłam głośno, a później podeszłam do pojemnika i wyjęłam z niego lekturę, delikatnie czyszcząc ją dłonią po grzbiecie. Cholerny Liam! Po dzwonku weszłam za McCall’ em do klasy i zajęłam swoje stałe miejsce, które przeważnie dzieliłam ze Scottem, jednakże podczas jakichkolwiek sprawdzianów lub kartkówek krzesło obok zajmował ciemny blondyn.
-Gotowa? – przytaknęłam na to retoryczne pytanie, które wypłynęło z ust Dunbara. Przecież zawsze byłam na każdy przedmiot przygotowana, może z wyjątkiem wychowania fizycznego, ponieważ byłam z niego słaba. Wolałam biegać niż uczestniczyć w grach zespołowych jak siatkówka czy koszykówka, nienawidziłam również gimnastyki, co było jedynie przyczyną nieidealnego ciała oraz braku koordynacji.
Po odczytaniu obecności, pan Green rozdał sprawdziany, a ja od razu zabrałam się za pisanie odpowiedzi na arkuszu Liama, który ozdabiał moją kartkę jakimiś głupimi rysuneczkami ludzików oraz czaszek. W ciągu dwudziestu minut skończyłam pisać ostatnią odpowiedź, a następnie podmieniłam nasze kartki i zaczęłam wreszcie robić swój test. Skończyłam pięć minut przed dzwonkiem. Może to było niewolnictwo, ale jedynym plusem tej całej „pomocy” temu czubkowi było to, że coraz szybciej rozwiązywałam dwa egzaminy w ciągu lekcji i kończyłam szybciej. Kątem oka zerknęłam na osiemnastolatka obok mnie, który tym razem kreślił po swojej pracy. Przed dzwonkiem każdy uniósł kartkę w górę, a nauczyciel je zebrał i dopiero później mogliśmy opuścić klasę.
Poszłam do toalety i stanęłam przed lustrem. Dokładnie się sobie przyjrzałam. Byłam totalnie zwyczajna oraz nie wyróżniałam się niczym szczególnym z tłumu. Miałam jasnobrązowe włosy jak większość dziewczyn w Tybee Island, piwne oczy i byłam nieproporcjonalna.
Odkręciłam zawór, poczym umyłam dłonie. Zakręciłam kurek i urwałam kawałek papierowego ręcznika, aby pozbyć się wilgoci. Podskoczyłam z przerażenia, gdy usłyszałam huk dochodzący z jednej z kabin. Zaniepokojona hałasem podeszłam do drzwi i zapukałam. Kiedy nie otrzymałam odzewu, niepewnie pchnęłam wejście. Zamarłam. W kącie pod ścianą pomiędzy toaletą, a murem oddzielającym ubikację od siebie leżała nieprzytomna Nina.
-Hej, obudź się – powiedziałam, starając się, aby mój głos nie zadrżał. Martin jednak mi nie odpowiedziała, dlatego pochyliłam się nad nią i potrząsnęłam nią. –Nina! – podniosłam głos, a kilka dłuższych sekund później brunetka otworzyła oczy, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech ukojenia. Wyglądała jakby właśnie zaliczyła naprawdę dobry seks, ale w sumie, co ja tam mogłam wiedzieć, skoro jestem dziewicą.
-Mhm – wymruczała, masując lewą dłonią głowę.
-Wszystko w porządku? – zapytałam, podając jej rękę, którą ujęła i ustawiła się do pionu. Jej długie ciemne włosy były rozkosmane, ale nadal wyglądały idealnie.
-Tak, jest świetnie – głos nastolatki był naprawdę miły dla ucha, kiedy nie szeptała. Był taki łagodny, uwodzicielski oraz przyjemny. –Mogę mieć dla ciebie prośbę? – niepewnie przytaknęłam. W sumie, czego ona ode mnie mogła oczekiwać? –Nie mów nikomu, co tutaj widziałaś – i wszystko jasne.
-Nie powinnaś była brać narkotyków w szkole – oznajmiłam pewnym siebie głosem, idąc w stronę umywalki, gdzie w pośpiechu rzuciłam plecak. Po chwili usłyszałam donośny śmiech Martin.
-Ja nie biorę dragów.
-Więc, co to było? – odwróciłam się oburzona, krzyżując ręce na piersi.
-Gra - wzruszyła ramionami, a później wyminęła mnie i wyszła z toalety. Zmarszczyłam brwi. Jaka znowu Gra? Co ta dziewczyna wymyśla?!
Zadzwonił dzwonek, a ja pobiegłam w stronę klasy od chemii, ponieważ właśnie tam mieliśmy zajęcia. Szybko usiadłam w ławce obok Hemmingsa.
-Jenkins – wzdrygnęłam się, gdy poczułam oddech blondyna na szyi. Niepewnie na niego spojrzałam, a na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek. –Mogłabyś się przesiąść? Chciałbym siedzieć z Niną – zrobił te swoje smutne oczka, dlatego nie chcąc go zawieść wstałam i usiadłam obok Irwina, który znacznie się skrzywił.
-Witam klaso – powiedział wchodząc do pracowni dyrektor. Nauczyciel w pośpiechu ubrał biały kitel na swój garnitur, a później chciał zacząć sprawdzać frekwencję, jednakże przeszkodzili mu w tym Calum i Martin. Przyjaciele zaczęli rozglądać się po sali w celu znalezienia wolnej ławki, ale takowej nigdzie nie było.
-Gdzie mamy usiąść? – kiwnął głową w kierunku Justina, Hood.
-Freya zajmij swoje miejsce, a ty Nino usiądź z Ashtonem. Calum ty będziesz od dziś dzielił ławkę z Alexą – wskazał dłonią na niską brunetkę z brązowymi oczami.
-Jenkins, zmiataj – mruknął Ash. –Ale powiedz Hemmingsowi, że ta nowa będzie moja – przeczesał swoje bujne włosy, na co wywróciłam oczami i wróciłam do ławki, gdzie zwykłam siedzieć od pierwszej klasy liceum. Martin wymieniła z Irwinem szeroki uśmiech, a później osiemnastolatek ją przytulił. Poczułam kopnięcie pod ławką, dlatego spojrzałam na blondyna, który zaciskał szczękę.
-Powiedział, że Nina będzie jego.
-Co?! – wrzasnął, mordując mnie wzrokiem.
-Ashton. Kazał ci przekazać, że chce Ninę dla siebie – uniósł brwi, a chwilę później na jego wargi wkradł się szeroki uśmiech.
-Po moim trupie – wycedził przez zaciśnięte zęby.  –Pomóż mi ją zdobyć – kiwnął w moim kierunku.
-Żartujesz sobie, Luke? – mam pomagać chłopakowi, w którym jestem zakochana od pierwszej klasy w zdobyciu panienki?! To jakiś wkręt?!
-Nie, dlaczego? – nagle spoważniał. –Freya, zrób do dla mnie – jego dłoń spoczęła na moim udzie, dlatego od razu spojrzałam na owe miejsce. Wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł przyjemny dreszcz spowodowany jego dotykiem. –Free… – przeciągnął moje imię, a ja podekscytowana przytaknęłam. Jego ręka była taka silna. –Mów mi o niej wszystko, Jenkins – wymruczał do mojego ucha, przesuwając swoje palce bliżej mojego krocza. To było takie podniecające…
-Panie Hemmings – osiemnastolatek zatrzymał swoją wędrówkę i spojrzał nonszalancko na belfra. –Co pan robi pod tą ławką?
-Trzepie kapucyna – na słowa Irwina cała klasa zaniosła się śmiechem łącznie z Niną.
-Stul pysk, Irwie – wycedził przez zaciśnięte zęby, a jego paznokcie wbiły się w moją pachwinę, na co syknęłam. Nie sprawiło mi to jednak bólu, a przyjemność. Boże… -A co miałbym robić, palcówkę Jenkins? – Wzruszył ramionami. Policzki zaczęły mnie piec, dlatego spuściłam głowę, aby nikt nie zauważył wypieków.
-Skup się na lekcji, Luke – niebieskooki przytaknął, ale jego dłoń dalej znajdowała się w tym samym miejscu.
-Chcę ją tylko zaliczyć, Free – wymruczał do mojego ucha. Gdy jego palec wskazujący musnął moje łono, gwałtownie ścisnęłam nogi, łapiąc jego rękę w pułapkę.
-Nie interesuje mnie, co chcesz z nią robić, Luke – powiedziałam patrząc na tablicę.
-Twoje ciało mówi coś innego, wiem, że mnie pragniesz jak każda laska w szkole, dlatego obiecuję, że się z tobą prześpię przed końcem roku szkolnego – spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. Do czego on dążył? W jakim celu mi to mówił? –Chcę zaliczyć każdą dziewczynę w szkole. Wiesz jak to mówią, Free… najpierw obowiązki, później przyjemności – jego zwinne palce znów dotknęły mojego krocza.
-Lucas – mruknęłam, łapiąc za jego kończynę.
-Wiem, wiem, kochanie. To jeszcze nie nasz czas – wyrwał swoją prawą rękę i ułożył na blacie. Przez resztę zajęć nie odezwał się do mnie ani słowem i nie dotknął. Za to uważnie przyglądał się swojemu przyjacielowi oraz Ninie, którzy szeptali między sobą w najlepsze. Gdyby ktoś obcy ich teraz zobaczył mógłby uznać, że znają się od lat, a nie od parunastu minut. Na dzisiejszej lekcji nie mieliśmy jakiegoś super ważnego tematu, ponieważ pan Wilson, jak co roku omawiał regulamin pracowni.
Po chemii mieliśmy przerwę obiadową, którą spędziłam w obecności Beth, Jessie oraz tego idioty Liama, który jako jedyny z drużyny siedział oddzielnie ze względu na swoją dziewczynę. Luke dyskutował z Ashtonem, gdyż obok niego akurat nie było Niny.
Rozejrzałam się po stołówce w celu znalezienia nastolatki, ale nigdzie jej nie było zupełnie jak Caluma. Jednak nie miałam teraz głowy do zastanawiania się gdzie mogą być, bo mój umysł był zaprzątany przez Hemmingsa i jego obietnicę.
-Ziemia do Freyi –pstryknęła mi przed nosem radosna Beth. –Co sądzisz? – potrząsnęłam głową w celu ogarnięcia się, jednak nic to nie dało. Nadal nie wiedziałam, o czym rozmawiali.
-Zostaw ją, skarbie. Nie widzisz, że znowu zagapiła się na Hemmingsa? – zapytał kąśliwie, Dunbar, a ja ze wściekłości zacisnęłam dłonie w pięści. Moje paznokcie wbiły się w skórę odrobinę mnie uspokajając.
-Przestań, Liam – warknęła Miller. –To już nie jest śmieszne, że cały czas drwisz z Freyi. Beth pytała, czy idziesz z nami na imprezę do Ashtona – spojrzałam na ciemnego blondyna, który pokiwał przecząco głową z groźnym wyrazem twarzy.
-Nie, muszę napisać referat na angielski – wzruszyłam nieśmiało lewym barkiem i założyłam niesforne pasmo włosów za prawe ucho.
Po obiedzie, dwóch godzinach wychowania fizycznego oraz matematyce, wreszcie wróciłam do domu, gdzie czekała moja zaborcza mama z tym samym pytaniem, co zawsze: „Jak w szkole?”. Miałam dość tej rutyny. Bardzo chciałabym pójść na domówkę u Irwina, ale nie mogłam z trzech istotnych powodów: Po pierwsze moja mama, po drugie nie zostałam zaproszona, a po trzecie i ostatnie Liam, który mi groził. Szybko zjadłam spaghetti, po czym pobiegłam do swojego pokoju.
Moja sypialnia nie była duża, ale cholernie przytulna. Dominował tu kolor ciemnozielony, którym pokryte były ściany oraz zasłony. Podłoga wyłożona została ciemnymi panelami i miałam duże okno balkonowe, które prowadziło na taras. Przed szybą stało biurko, na którym leżał laptop oraz książki, a na środku pod ścianą ustawione zostało duże dwuosobowe łóżko idealnie zaścielone w szarą pościel. W moim azylu było też dwoje dodatkowych drzwi, które prowadziły do łazienki oraz garderoby.
Od razu zabrałam się do pisania wypracowania na temat nieszczęśliwej miłości Romea i Julii, co zajęło mi jakieś półtora godziny. Pouczyłam się jeszcze z francuskiego, historii oraz ekonomii, a później zalogowałam się na Facebooka, gdzie miałam dwa zaproszenia do grona znajomych: Niny Martin oraz Caluma Hooda; zaczepki od Beth i Jess; oraz powiadomienie, że Luke nawiązał znajomość z Niną. Postanowiłam trochę się o niej dowiedzieć, dlatego kliknęłam w informacje.
Brunetka miała siedemnaście lat. Ten cały Zayn był jej starszym bratem, a Calum kuzynem. Przeprowadziła się na Tybee Island z Salinas w Californii i pracowała, jako wolontariuszka w domu opieki.
Dziewczyna wydawała się być naprawdę miła, ale po tej akcji w ubikacji sama nie wiem, co o niej myśleć. Chociaż w sumie…, Co myśleć o tej całej jej Grze. Na pewno zażywała środki odurzające. Ale dlaczego tak idealna nastolatka miałaby to robić? Jaki mogłaby mieć powód?
Myśli związane z tajemniczą Niną, Calumem, Zaynem oraz dziwnym zachowaniem Luke’ a nie chciały mnie już dziś opuścić, dlatego zmuszona byłam o nich kontemplować. I nawet zagłuszenie ich muzyką nie pomogło. 
_________________________________
Ufff... pierwszy rozdział za mną i muszę przyznać - ze skromnością xdd - że wyszedł mi lepszy niż się spodziewałam. 
Poznaliście już w maleńkim stopniu jedną z bohaterek, ale niestety z poznaniem Niny oraz reszty będziecie musieli zaczekać do  2.01.16r. przykro mi, ale muszę ogarnąć trochę spraw przed końcem roku... pozałatwiać priorytety, no wiecie... 
Wracając do rozdziału, byłabym wam cholernie wdzięczna, gdybyście polecili to ff na swoich blogach, znojomym, którzy się interesują taką tematyką lub fankom 5SOS, które lubią takie historie czytać.
Korzystając z okazji chciałabym wam złożyć serdeczne życzenia z okazji świąt i szczęśliwego Nowego Roku, żeby był lepszy niż ten i wgl, żeby spełniły się wasze postanowienia i marzenia, i wszystko inne...
Sooo, see ya ;**   

5 komentarzy:

  1. Świetnie się zaczyna.
    Czekam na następny rozdział
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooooow, to jest po prostu świetne. Jestem ciekawa co to za "gra". Czy ja tez mogę pograć? Szczególnie z Irwinnem bym chciała, just sayin'. Xd
    Czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już sie zakochałam w tym ff♥
    Weny i żebyś jak najszybciej dodała następny bo nwm czy wytrzymam do tego stycznia xd

    OdpowiedzUsuń