niedziela, 24 stycznia 2016

4. B.E.A.T




Nina

Dziś był piątek, czyli dzień imprezy u Ashtona. Dzień, kiedy razem z Irwinem i Luke’ m mieliśmy zrealizować nasz plan, żeby pogrążyć tego dupka Liama, aby raz na zawsze odpieprzył się od Freyi.  
Polubiłam ją. Pomogła mi, wtedy w toalecie i nie zakablowała, mimo że dziwnie to musiało wyglądać. To naprawdę miła dziewczyna, a ten cały Dunbar to kawał kretyna, który dokucza jej, żeby podbudować własne ego. Nie rozumiem, dlaczego ten dupek tak bardzo jej nienawidzi, bo z opowieści Asha, Freya to naprawdę wartościowa i wcale nieszkodliwa osoba. Nigdy na nikogo nie doniosła, a miała to tego wiele powodów, poza tym jest wykorzystywana przez Liama, za którego pisze sprawdziany. To nie jest sprawiedliwe i na pewno nie pozwolę, żeby kolejny frajer znęcał się nad jakąś dziewczyną – nie dopuszczę, żeby ten popieprzony Liam znęcał się w jakikolwiek sposób nad Freyą, bo przypomina mi to tylko o moim na maksa pokręconym ojcu.  

Po szybkim prysznicu ubrałam bieliznę, a na nią krótkie jeansowe szorty. Przez głowę przeciągnęłam biały t-shirt i jeansową koszulę, której nie zapinałam. Pomalowałam się lekko, a włosy spięłam w koka. Wróciwszy do pokoju, złapałam za torbę oraz moje okulary przeciwsłoneczne, a potem zbiegłam na dół, gdzie w kuchni zastałam już Danielle i Zayna, którzy robili śniadanie.
-Jak spałaś? – zapytał Zayn, ale nie odpowiedziałam. Nadal byłam na niego zła za to, że zasugerował, iż jestem dziwką.
-Co tam, ludzie? – ziewnął zwlekający się na dół Calum. Mój kuzyn obejmował ramieniem Chloe, która miała na sobie jego koszulkę. Mhm, czyli tym razem on również zaliczył, słodko. Dziś to ja się zabawię i żaden z nich o tym ani się nie dowie, ani nie będzie mi towarzyszył.  
-Jeszcze ci nie przeszło? –kontynuował Martin, dlatego z szerokim uśmiechem wyszłam przed dom, gdzie stał już Nissan.
Przez otwartą szybę wyglądał Scott, z którym zaczęłam jeździć do szkoły. Chłopak wyglądał dziś nieco inaczej, lepiej. Jego brązowe włosy były nieco rozkosmane, a na nosie miał czarne aviatory. Seksi.  
-Hejka – przywitałam się, kiedy usiadłam. Szybko cmoknęłam mojego nowego kolegę w policzek, a na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. –Przyznaj, że rano zaliczyłeś rundę –powiedziałam z uśmiechem.  
-Ty to powiedziałaś – stwierdził, a później odjechał z przed naszego bloku.  
Tym razem jazda ze Scottem była inna, ponieważ cały czas rozmawialiśmy. McCall zgodził się pomóc mi i chłopakom w zemście na Liamie, bo również uważał, że Dunbar ostro przegina i należy mu się kara. Scottie też lubił Freyę i uważał, że zasługuje na szacunek ze strony Liama.  
Chłopak zaparkował na swoim miejscu, a potem obje weszliśmy do szkoły cali uśmiechnięci, co wywołało niemałe poruszenie wśród uczniów, ponieważ Scott McCall nigdy się nie uśmiecha. Cóż… nigdy nie mów nigdy, c’nie?  
Obok mojej szafki czekali już Ashton i Luke, żeby dogadać szczegóły naszego przedsięwzięcia. Z każdym z nich przywitałam się poprzez szybki uścisk i buziak w policzek.  
-I ty na pewno dasz radę go uwieść? – zapytał Hemmings dla upewnienia, na co wywróciłam oczami.  
-Ciebie uwodzę od dwóch dni, więc zapytaj teraz siebie – warknęłam. Jeszcze nikt nie wątpił w moje możliwości, tak jak ten blondas.   
-Skucha, Hemmo – poklepał go po ramieniu roześmiany Irwie.
-Freya na dziewiątej – wtrącił Scott, dlatego szybko przeniosłam wzrok na dziewczynę.
Jenkins miała dziś na sobie czarne jeansy, obwisłą koszulkę w kolorze zgnitej zieleni, a na stopach stare znoszone tenisówki. Jej długie włosy były rozpuszczone, ale były w złym stanie. Dziś czeka mnie naprawdę dużo pracy z tą dziewczyną.  
-Zaproś ją na imprezę, Luke – rozkazałam, na co chłopak zareagował śmiechem.
-Ty tak na serio? – zapytał z niedowierzaniem.
-Wyglądam, jakbym żartowała? –Nie odpowiedział mi. – Co ci w niej przeszkadza? –dopytywałam.
-Coś się tak uwzięła, huh? – wycedził przez zaciśnięte zęby Hemmo.
-Nie bądź dupkiem, Luke. – Lekko go pchnęłam. – Ona na ciebie leci i każdy to widzi, a ty ją wykorzystujesz, tak jak Liam.
-Nie wykorzystuję jej – bronił się, ale ja wiedziałam swoje.
-Umów się z nią – warknęłam.
-Ja nie chcę mieć dziewczyny, a zwłasza takiej cnotki.
-Czyli wolisz laski, od których możesz coś złapać – stwierdziłam, na co Luke wyszczerzył oczy. – Woah, zajebiste podejście, Lucas… takie… dojrzałe – dodałam z sarkazmem, a potem ruszyłam za Freyą.    
Luke to palant. Jest takim powierzchniowym kretynem, że jest mi go po prostu żal. Jak może oceniać ludzi tylko po wyglądzie? Freya jest przemiłą osobą i ja naprawdę chciałabym się z nią zaprzyjaźnić, ale potrzebuję trochę czasu, żeby się trochę do tego przystosować, bo moja ostatnia kumpela wywinęła mi niezły numer i między innymi przez tą sukę straciłam kolesia, którego prawdziwie kochałam… tak czy inaczej lubię Freyę i pomogę jej zdobyć Hemmingsa, mimo że to debil. Czego się nie robi dla przyjaźni?
Weszłam do klasy od historii i zajęłam ławkę przed Jenkins, która pochylała się nad blatem. Nastolatka siedziała ze swoją pożal się Boże przyjaciółeczką, która dzisiaj zerwie z tym całym Liamem i wreszcie zacznie postrzegać go, tak jak każdy, a nie przez pryzmat ideału wywołanego głupią miłością. Faceci potrafią tylko zawracać w głowach.  
-Freya. – Postukałam ją palcem wskazującym w ramię, a dziewczyna odwróciła się do mnie. – Cześć – uśmiechnęłam się, na co próbowała odpowiedzieć, ale wyszedł z tego niezły grymas. – Co robisz po szkole? – zapytałam ignorując jej wyraz twarzy.  
-Pytasz poważnie?
-Tak – odparłam pewnie, a jej wścibska koleżaneczka w bladoróżowych włosach odwróciła się zaintrygowana.
-Och – westchnęła szczerze zdziwiona. – Ja… idę do domu.
-W takim razie pójdę z tobą, a potem pójdziemy do mnie – oznajmiłam z uśmiechem zadowolenia.  
-Po, co? – zapytała głupio… Elizabeth? Nie mam pojęcia jak ma na imię ta dziwaczka – kto, do cholery farbuje się na różowo?!  
-Robię imprezę – poinformował ją Ashton, który właśnie usiadł obok mnie i cmoknął w policzek. – Ale to chyba wiesz, skoro przychodzisz z Dunbarem, prawda? – zapytał głupio, unosząc brwi ku górze.  
-Tak, ale Freya… - zaczęła… Beth? Czy to dziwne, że nawet nie mam ochoty zapamiętać jej imienia?  
-Zaprosiłem ją, Beth. – Ash niemalże warknął. – Skoro taka ciota jak Liam przychodzi… - wzruszył beztrosko ramionami. – Osobiście uważam, że Freya to lepsza liga niż twój chłopak dziwkarz.  
-Nie mów tak o nim – wycedziła przez zaciśnięte zęby, a ja zachichotałam pod nosem. – Liam nie jest…  
-To, czemu, do cholery obściskiwał się z Rowan w naszej szatni?  
Jeśli do tej pory Beth była podenerwowana i zdziwiona, to teraz jej pozom wściekłości i szoku podskoczył do maksimum – pierwsza faza, czyli wzbudzić w tej lasce podejrzenia została właśnie zaliczona. Zabawa już jest przednia, a to dopiero początek… już nie mogę doczekać się dalszych części. Jestem taka podekscytowana!
-Właśnie – przyznał Irwin przytakując na minę przyjaciółki Freyi. – Odwiozę ciebie i Ninę pod twój dom – poinformował Jenkins, a potem się rozpakował. – Impreza zaczyna się o ósmej, więc się nie spóźnijcie – zaznaczył nim jeszcze nauczyciel usiadł na swoim krześle.  
-Na najlepsze warto czekać – mruknęłam puszczając mu oczko, na co ciemny blondyn z chichotem pokiwał głową na boki z niedowierzania.  
-W każdym razie na ciebie warto. – Tym razem to on puścił oczko mi, a ja z zdezorientowania odwróciłam głowę w stronę tablicy.  
On ewidentnie ze mną flirtował, ale ja nie bawię się w takie podchody, jeśli facet chce ode mnie czegoś konkretnego jak seks to wystarczy powiedzieć. Jeśli mam czas, a koleś jest w moim typie – dajmy na to… ma ładne oczy, albo pociągające usta (nie musi mieć rzeźby, ani być przystojny – wystarczy, że ma charakter i nikogo nie udaje) to ja jestem chętna. Wiem, że to nieco dziwkarskie, ale po tym, co przeszłam w dzieciństwie… nic bardziej poniżającego spotkać mnie nie może, a seks z nieznajomym to nie jest jakieś upokorzenie… przynajmniej nie jest taki dla mnie. Nie rozumiem tylko, dlaczego Ashton bawi się we flirty, bo skoro mnie chce…, czemu nie powie? Polubiłam go i on o tym wie, więc, po co się wysila, skoro może dostać to, czego chce, a wystarczy poprosić. Po, diabła się tak stara?  
Po historii mieliśmy biologię, a po niej angielski i przerwę obiadową. Ostatnią lekcją dzisiejszego dnia był hiszpański ze Scottem, dlatego po zajęciach pożegnałam się z nimi i poszłam przed szkołę, gdzie czekał już Irwin.  
-Gdzie Freya? – zapytałam, na co nastolatek wzruszył ramionami i wypuścił ustami dym z papierosa. Skrzywiłam się znacznie, bo nie cierpię fajek, co wcale nie oznacza, że sobie nie podpalam… ja… to nieco skomplikowane. – Zamierzasz odpowiedzieć?  
-Nie wiem – warknął.
-Dobra – rzuciłam z dystansem. – Już się nie odzywam – mruknęłam, a później odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale niezbyt daleko, ponieważ dosłownie po kilku sekundach poczułam jak duża dłoń oplata mój biceps i przyciąga bliżej klatki piersiowej Ashtona.  
-Mam zjebany humor, ale nie przez ciebie – wyznał już spokojniej. – Nie powinienem się wyżywać.  
-Luke?
-Moi starzy – sprostował, a potem wziął jeszcze jednego bucha, po czym zgasił niedopałek o schody i wyrzucił peta w krzaki. – Ale to nieważne – dodał pośpiesznie. – Ważne, że i tak robię dziś imprezę, a ty tam będziesz.  
-Tsa – parsknęłam kpiącym śmiechem. – W końcu mam się przespać z Liamem, zapomniałeś? – zapytałam dla upewnienia, unosząc lewą brew ku górze.  
-Nadal twierdzę, że to zły pomysł.  
-Czemu?
-Nie jesteś dziwką. – Uniosłam brwi ze zdziwienia.  
-Skąd pewność, że się nie puszczam? – zapytałam spokojnie, dokładnie lustrując jego wyraz twarzy, który niczego nie wyrażał, jakby został wyprany z jakichkolwiek uczuć.  
-Potrafię odróżnić dziwkę od zagubionej laski. – Ashton wzruszył ramionami, po czym oparł się o schodek tyłkiem.  
-Nie jestem zagubiona – zaprzeczyłam, na co chłopak popatrzył na mnie z kpiną. – Ja wiem, czego chcę.  
-Czego chcesz, Nino Martin? – zapytał tajemniczym głosem, łapiąc mnie dużą dłonią za odcinek lędźwiowy i przyciągając bliżej siebie. Nasza różnica wzrostu była przerażająco duża.  
-Żyć – odpowiedziałam pewnie. – Żyć bez zmartwień i jakichkolwiek kłopotów. Chcę czuć się beztroska bez tego całego syfu, który mnie otacza. – Wzruszyłam barkami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz w świecie, ale nie była nią.  
Nigdy nie będę miała normalnego życia. Nigdy nie będę miała matki, która zabierze mnie na zakupy albo, która będzie chciała poznać chłopca, który mi zawrócił w głowie tak bardzo, że zapominam zrobić najprostszych rzeczy, jak dajmy na to wynieść śmieci. Nigdy nie będę mogła poradzić się mamy w żadnej sprawie, która dotyczy typowo dziewczęcych spraw – nie chodzi o to, że moje ciało się zmienia, bo to rozumiem, ale na przykład, czemu czuję się tak bardzo samotna i nierozumiana? Oczywiście, mogę porozmawiać z Zaynem albo Calumem, ale to nigdy nie będzie to samo, co z mamą… jestem pewna, że oni zaraz zaczęliby żartować i próbowali obrócić całe moje zwierzenia w dowcip. Nigdy nie pozbędę się obrazów z mojego umysłu. Zawsze będę widziała moją nieżywą matkę leżącą na podłodze w salonie i ojca, który ją zakatował. Zawsze będę czuła się nieswojo, kiedy jakikolwiek mężczyzna będzie mnie dotykał lub całował przy szyi, albo, jeśli będzie łapał za moje włosy i je gładził. Nie wytrzymuję psychicznie, bo mój ojciec tak robił, a potem mnie bił. Boję się związać z kimś na poważnie, dlatego wolę ograniczyć się do krótkotrwałych znajomości.  
-Ale w tej chwili chcę, żebyś mnie puścił – dodałam pośpiesznie próbując się uwolnić z jego uścisku.  
-Ale ja tego nie chcę – wyznał pochylając nade mną głowę.  
-Nie całuj mnie – poprosiłam, kiedy zorientowałam się, co chce zrobić.  
-Ostatnio ci to nie przeszkadzało.
-Ostatnio było inaczej – warknęłam.
-Dokładnie tak samo – przypomniał. – Tyle, że byliśmy pod twoim domem, co za różnica?
-Wielka. – Na moje słowa wywrócił oczami, ale spełnił moją prośbę.
-Jak tam chcesz – mruknął zdenerwowany. – Freya idzie. – Odwróciłam się, żeby sprawdzić czy ma rację, ale miał.  
-Podwieziesz nas?
-Obojętnie. – Ashton przerzucił przez ramię swoją torbę, a potem poszedł w stronę samochodu, którym był zmuszony dzisiaj przyjechać.  
-Freya, chodź. – Od razu złapałam brunetkę pod ramię i zaprowadziłam w stronę Irwina. – Wsiadaj – zachęciłam, a kiedy Jenkins już to zrobiła, ja usiadłam z przodu.  
Całą trasę przebyliśmy w niezręcznej ciszy. Czułam jak się starzeję i umieram, dlatego tak niesamowicie się ucieszyłam, kiedy samochód zatrzymał się przed niedużym domkiem jednorodzinnym w kolorze kremowym. Wyglądał uroczo.  
-Do potem. – Chciałam go cmoknąć w policzek, ale Irwin się odsunął. To było niezręczne. Nawet bardzo niezręczne, dlatego niezwłocznie ewakuowałam się z jego wozu. Niemalże wbiegłam do domu Freyi, żeby tylko schować się za drzwiami. Było mi tak, cholernie wstyd.
-Wszystko gra? – zapytała zatroskanym głosem Jenkins, a ja wymuszając uśmiech skłamałam, że jest okay.
-Freya to ty?! – Po pomieszczeniu rozniósł się nieprzyjemny do ucha krzyk, na który dostałam gęsiej skórki, a kilkanaście sekund później przed nami pojawiła się wyższa ode mnie kobieta ubrana w biały fartuszek oraz z drewnianą łyżką w dłoni. –Kto to? – Kiwnęła na mnie głową, a ja zmarszczyłam brwi.
-Nina – uśmiechnęłam się po chwili i wysunęłam dłoń w stronę mamy Freyi. Pani Jenkins uścisnęła moją rękę po dłuższej chwili, a jej ścisk był, cholernie mocny. – Jestem koleżanką Freyi – wyjaśniłam pośpiesznie, a ona zmarszczyła brwi.
-Dziwne, bo Freya o tobie nigdy nie opowiadała.
-Jestem nowa w mieście – wyjaśniłam, ale szczerze nie miałam na to najmniejszej ochoty. To kobieta wydaje się być jakaś psychiczna. Mam przez nią ciary na plecach, Boże…
-Nic dziwnego – mruknęła pod nosem, ale słyszałam. Podła sucz.
-Freya dziś nocuje u mnie – poinformowałam ją z uśmiechem na twarzy. – Będziemy całą noc się uczyć. – Na moje słowa jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Teraz wyglądała, jakby w maleńkim stopniu zaczęła mnie szanować. – Odprowadzę ją jutro po południu, bo chcemy sobie zrobić jeszcze babski wieczór z filmami.
-Czy twoi rodzice będą w domu?
-Mój brat, ale jest naprawdę odpowiedzialnym człowiekiem. – Moja mama pewnie się teraz przewraca w grobie słysząc tą ściemę. Zayn i odpowiedzialny starszy brat? Heh, dobre sobie! Ten dupek nawet nie potrafił zabrać mnie ze sobą, bo wolał, żeby ojciec mnie bił. – Moi rodzice są w delegacji.
-Czym się zajmują?
-Mama jest prawniczką, a tata… - Sadystą. – Jest na misji w Afryce, jest lekarzem, a czym pani się zajmuje?
-Wychowaniem Freyi, swoich czasów studiowałam psychologię – powiedziała dumna, na co z uznaniem przytaknęłam.
-To bardzo ambitne zważywszy, że na świecie jest coraz więcej psychopatów i samobójców.
-Masz rację – przyznała posyłając mi coś na kształt przyjaznego uśmiechu. – Co takiego ty chcesz studiować?
-Och, ja chcę podróżować po świecie. – Wzruszyłam ramionami, przypominając sobie moje dziecięce marzenie. – Planuję roczną przerwę od nauki, a potem prawdopodobnie będę… w sumie jeszcze nie jestem pewna, czym chcę się zajmować.
-Okay, mamo my już pójdziemy. – Freya szybko złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła na górę do swojego pokoju, gdzie po przekroczeniu progu zatrzasnęła drzwi z hukiem i głośno westchnęła. – Przepraszam cię za nią – mruknęła zawstydzona, na co machnęłam ręką.
-Pokaż mi swoją szafę – poprosiłam, a brunetka wskazała na jedne z drzwi, które natychmiast otworzyłam. Miała garderobę! Nie musiała gnieść się w jednej szafie tak jak ja. Nie upychała wszystkich swoich ubrań, dzięki czemu żadne nie wyglądały na pogniecione. – Nie masz sukienek?
-Nie.
-Zmienimy to, jeśli chcesz poderwać Hemmingsa – poinformowałam, podając jej dużą torbę.
-Po, co mi to?
-„Mamy nockę u mnie”. – Zrobiłam w powietrzu cudzysłów, a Freya przytaknęła przypominając sobie o swojej nieco wścibskiej matce.
-Nino?
-Huh?
-Co planujecie względem Liama? – Przez chwilę się wahałam, a raczej przez naprawdę długą chwilę, ponieważ było ryzyko, że Freya mogła chcieć nas powstrzymać, ale wreszcie odważyłam się ją podejść tak jak każdego.
-Ile czasu spędzasz z Beth, od kiedy zaczęła chodzić z Liamem?
-Niewiele.
-Ja to zmienię, bo chcę, żebyś była szczęśliwa. – Widząc zmarszczone brwi dziewczyny postanowiłam kontynuować. – To rekompensata, że pomogłaś mi w łazience mojego pierwszego dnia.
-Nie musisz… - zaczęła kiwiąc głową na boki, czym wywołała u mnie uśmiech. Była naprawdę urocza.
-Chcę i pozwól mi sobie pomóc.

***
Od dobrej godziny Freya siedziała w mojej łazience i się myła, a ja podczas oczekiwania na nią dwa razy zagrałam. Czułam się świetnie, jak nowo narodzona, dlatego kiedy brunetka wyszła ubrana w mojej czarnej sukience do połowy ud oraz w nowych czarnych szpilkach, które Calum kupił mi na urodziny byłam znowu szczęśliwa.
-Wyglądasz pięknie – pochwaliłam, a na twarz Jenkins wpłyną spory rumieniec. – Chodź, pomaluję cię – powiedziałam, ciągnąc za nadgarstek nastolatki i zmuszając ją do zajęcia miejsca na moim łóżku, a sama zaś zabrałam z biurka wszystkie potrzebne kosmetyki i pensetkę, którą wydepilowałam brunetce brwi – teraz wyglądała o wiele lepiej. Kolejny w planie był makijaż, który zajął mi jakieś trzydzieści minut, potem jej paznokcie u dłoni i na samym końcu włosy. – Gotowe – uśmiechnęłam się zadowolona ze swojej pracy i zachęciłam, aby moja koleżanka przejrzała się w dużym lustrze wiszącym naprzeciwko łóżka.
-Wyglądam… prześlicznie – stwierdziła pełna podziwu, a potem mocno mnie przytuliła, co było… dziwne, ale tylko, dlatego, że nikt oprócz mojej mamy tego wcześniej nie robił. Niepewnie odwzajemniłam jej gest. – Dziękuję, Nino.
-Luzik. – Wzruszyłam barkami. – Daj mi jakieś trzydzieści minut, okay? – Dziewczyna jedynie przytaknęła, a ja łapiąc za moją białą luźną sukienkę oraz parę koronkowych majtek wbiegłam do łazienki. Szybko wzięłam prysznic, a potem pomalowałam się, psiknęłam perfumami oraz wysuszyłam i ułożyłam włosy. Gotowa wyszłam do Freyi, która cały czas siedziała w tym samym miejscu.
-Dzwonił twój telefon – poinformowała mnie brunetka, dlatego ze zmarszczonymi brwiami złapałam za komórkę i odblokowałam. Miałam dwa nieodebrane połączenia od Scotta i SMSa od Ashtona, dlatego szybko go otworzyłam.
Nie chcę, żebyś z spała z Dunbarem
Jak to nie chce?! On tutaj nie ma nic do gadania, bo robimy to dla Freyi i żeby utrzeć temu bałwanowi nosa.
Pogadamy u ciebie. Będę do godziny
Wrzuciłam komórę do torebki, a potem ubrałam białe szpilki. Zeszłyśmy po schodach na parter, a w międzyczasie zadzwoniłam do McCalla, żeby po nas przyjechał razem z Alexą.
-Dokąd wychodzisz? – zapytał Zayn, który zatorował mi drogę, ale nie odpowiedziałam. – Nie wyjdziesz dopóki mi nie odpowiesz.
-Freya, bądź tak dobra i przekaż mojemu idealnemu bratu, że jego siostra – dziwka idzie się kurwić – zwróciłam się do Jenkins, która jedynie zmarszczyła brwi nie rozumiejąc, o co mi chodzi.
-Daruj sobie ten spektakl, Nino – warknął.
-Zayn, możemy iść do kina! – zawołała zadowolona Danielle zbiegając ze schodów.
-Woah, chcesz zaliczyć numerek w kinie? – Uniosłam zaintrygowana brew ku górze. – Aleś ty niegrzeczny – dodałam z przekąsem. – Będę rano, przenocuję u Freyi – poinformowałam, a potem cmoknęłam mulata w policzek i wyszłam ciągnąc za sobą Jenkins. Scottie już na nas czekał, a ja standardowo cmoknęłam go w policzek zaraz po zajęciu fotela pasażera.
-Czemu go okłamałaś? – zagaiła cichutko z tylniego siedzenia brunetka, czym zwróciła uwagę McCalla.
-Im mniej wie, tym lepiej śpi – wyznałam marszcząc nos.
Droga do domu Ashtona zajęła nam jakieś piętnaście minut. Irwin mieszkał w tej bogatej dzielnicy Tybee Island w wielkiej willi. Już po wyjściu z Nissana Scotta dało się usłyszeć dudniącą muzykę, która przyjemnie drażniła moje bębenki. Idąc po środku, jako pierwsza przekroczyłam próg domu nastolatka. Przez chwilę szukaliśmy gospodarza, ale wreszcie się udało i zastaliśmy go w kuchni, gdzie robił sobie właśnie drinka.
-Woah, wyglądacie… woah – wyznał pełen podziwu. – Nie wiedziałem, że masz takie zgrabne nogi, Freya. – Na jego słowa Jenkins się zarumieniła, na ja poczułam satysfakcję – za wszelką cenę chcę utrzeć nosa Luke’ owi. – Możemy pogadać? – zwrócił się do mnie, na co skinęłam głową. Ciemny blondyn objął mnie w pasie, a potem zaprowadził do swojego pokoju.
Jego sypialnia była ogromna i utrzymana w szarościach. Miał tutaj duże łóżko, pojemną szafę, komodę, biurko, telewizor plazmowy, konsolę, jakiegoś badyla i perkusję. Było tutaj naprawdę dużo wolnej przestrzeni, a na ścianach wisiały plakaty i było również grafity.
Oboje usiedliśmy na brzegu materaca, który lekko się ugiął i milczeliśmy. Ja nie miałam zamiaru odzywać się, jako pierwsza, bo to on chciał porozmawiać, a zresztą… jak miałam, do diabła rozpocząć rozmowę? Nie wiedziałam, co mam powiedzieć Ashtonowi, bo nie miałam pojęcia, czego ode mnie oczekiwał.
-Nie rób tego – wyznał wreszcie łapiąc za moją dłoń i lekko ją ściskając. – Pieprz to. Pieprzyć Liama i Freyę, to nie jest nasza sprawa.
-To jest moja sprawa, Ashton – powiedziałam, nawet na niego nie patrząc. – Lubię ją i nie mogę znieść tego, że ten dupek jest taki podły.
-Wytłumaczę mu, ale nie pieprz się z nim – jęknął zdesperowany, ale ja już podjęłam decyzję.
-Chcę, żeby zobaczył jak to jest stracić coś, na czym mu zależy.
-Nino, nie rób tego. – Spojrzał na mnie tymi orzechowymi tęczówkami i wymiękłam. Cała odwaga mnie opuściła i nie wiedziałam, jakie argumenty mam mu podać, żeby jednak uznał, że mój plan jest najlepszą opcją, aby dopiec Liamowi.
-A, co jeśli nieco zmienimy ten plan? – zasugerowałam po cichu, a Ash zmarszczył brwi, dlatego też kontynuowałam. – Według planu przyprowadzisz Beth do sypialni twoich rodziców, gdzie będę z Liamem, ale będziemy tylko się całować, nic więcej.
-Obiecujesz? – Przytaknęłam, a na ustach Irwina pojawił się uśmiech. – Nie chciałem wyjść na złamasa po południu.
-Byłam suką – przyznałam, a potem wstałam i chciałam odejść, ale on znowu przyciągnął mnie bliżej siebie. – Czemu to robisz? – zapytałam prosto z mostu. – Po, co się starszasz, skoro możesz dostać to, czego chcesz?
-Bo nie jesteś zwykłą dziewczyną, którą chcę tylko przelecieć – wyznał gładząc mój policzek i przy okazji całując. Teraz byliśmy przynajmniej równi wzrostem. – Jesteś wyjątkowa.
-Jestem normalną, nic nieznaczącą osobą, która wcale nie zmieni twojego życia na lesze – poinformowałam go.
-Zaryzykuję. – Odgarnął moje włosy za ucho i jeszcze raz musnął moje usta, po czym puścił.
Powoli zeszłam ze schodów, a pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było pójście i zrobienie dwóch drinków – dla siebie i Dunbara. Do szklanki dla Liama wrzuciłam pigułkę, którą załatwił Scottie.
Wyczekiwałam przyjścia Liama, a kiedy już się pojawił, był z obstawą w postaci swojej dziewczyny i przyjaciółki.
-Gdzie Freya? – zapytała od razu Elizabeth, dlatego poinstruowałam ją, gdzie znajdzie Jenkins, a ta ruda poszła razem za nią.
-Po, co ją tutaj przyprowadziłaś? – warknął na mnie nastolatek.
-Chcę się zabawić jej kosztem, tak jak ty – wyznałam podając mu odpowiednią szklankę, którą Liam przyjął z zadowoleniem i opróżnił do ostatniej kropelki. – Zatańcz ze mną.
-Mam dziewczynę.
-Nie proponuję ci seksu, tylko taniec – poprawiłam go i czekałam z wystawioną dłonią, aż wreszcie ją ujął i poszliśmy do salonu, gdzie zaczęliśmy powoli się poruszać w rytm muzyki. Wszystko szło zgodnie z planem, a tabletka z czasem zaczęła działać, co skutkowało tym, że Liam Dunbar zaczął się do mnie dobierać i proponować mi bardzo niegrzeczne rzeczy. – Chodźmy do sypialni rodziców Ashtona – zaproponowałam i wcale nie musiałam czekać długo na reakcję, bo on prawie wywrócił się na schodach, kiedy to ciągnął mnie do pokoju. Ten dupek nawet nie bawił się w zamykanie drzwi, bo od razu wpił się w moje wargi. Szybko pozbyłam się jego koszuli i spodni, które tylko mogły przeszkodzić w naszym planie. Liam pchnął mnie na łóżko i zaczął napastować swoimi ustami, a ja mu na to pozwalałam, mimo że wcale mi się to nie podobało, aż wreszcie w drzwiach pojawiła się Alexa, która dała mi znak, żebym zaczynała scenę. – Błagam, zostaw mnie! – zawołałam wymuszając płacz, który przyszedł mi z łatwością i po dosłownie kilku sekundach mój makijaż zaczął spływać razem z łzami po policzkach. – Nie chcę! – wyszlochałam rozhisteryzowana odpychając od siebie napalonego nastolatka.
-Scott mówił, że Liam szedł do góry, Beth. – Po głosie rozpoznałam, że to Hemmings.
-Zostaw mnie! – wołałam głośniej i z jeszcze większą desperacją, mimo, że w głębi duszy miałam ochotę się śmiać.

-Hemmo, widziałeś Ninę? – Tym razem zapytał Ashton, a ja krzyczałam: „Błagam, przestań, Liam!”. Kilka sekund później w sypialni znalazła się cała trójka – Luke, Ash i ta naiwniaczka, która od razu się popłakała, wołając: „Ty dupku, jak mogłeś mi to zrobić?!”. Nastolatka wybiegła najpierw z pokoju, a potem prawdopodobnie z domu. Ashton wyrzucił Liama, którym zajęła się jego rudowłosa przyjaciółka, a potem wszyscy, całą paczką świętowaliśmy pozbycie się Liama. Nawet Freya była szczęśliwa, ale to pewnie zasługa alkoholu…
___________________________________
Ufff... zdążyłam przed północą... 
Mam nieco mieszane uczucia do tego rozdziału - wcześniej wydawał mi się lepszy, ale po przeczytaniu go czwarty raz wydaje się nieco popieprzony... 

Tak czy inaczej, chciałam wam pokazać Ninę z nieco innej strony - tej bardziej niegrzecznej i bardziej sukowatej. Ta bohaterka ma serio problem, ale to dobrze, bo właśnie tak ją sobie wyobrażam - jest ładna i wygląda na niewinną, ale tak naprawdę jest zdeterminowana i tam w głębi duszy doskonale wie, czego chce, mimo, że teraz wydaje jej się inaczej. 

Bardzo się cieszę, że to opowiadanie wam się podoba i z tego miejsca chcę się zwrócić do Anaya Tyrell - przepraszam cię za to, że Liam Dunbar jest strasznym palantem, ale musiałam (Boże, ubóstwiam go w Teen Wolf ;3 ale teraz moim sercem zawładną Theo, który prawie zajął je całe - została tylko maleńka cząsteczka, w której mieszczą się zarówno Liam i Stiles - i nieprędko je odda). Naprawdę nie chciałam i musisz mi uwierzyć. Na samym początku ten bohater miał nazywać się Jake, ale gif strasznie kojarzył mi się z Liamem i musiałam zmienić imię, bo cały czas pisałam Liam. Błagam cię o wybaczenie moja bratnia duszo z fazą na Liama z Teen Wolf... 

Dziękuję także reszcie osób, które skomentowały rozdział trzeci. Jestem wam naprawdę wdzięczna. Dziękuję też za obserwujących. 

Mam dla was prośbę i to w sumie wielką prośbę, a mianowicie byłabym wam dozgonnie wdzięczna, jeśli polecilibyście to właśnie opowiadanie na swoich blogach - jeśli to oczywiście nie problem. Sama na razie nie mam czasu robić sobie wszędzie reklam, ponieważ mam nieco dużo na głowie, a wasza pomoc naprawdę mi się przyda nawet, jeśli będzie to zwykłe wspomnienie o Dangerous Game pod spodem rozdziału na waszych blogach. W ramach podziękowań zadedykuję wam rozdziały - Boże, ale ze mnie desperatka -

Soo see ya!!

niedziela, 17 stycznia 2016

3. Style




Freya

Kolejny dzień w Tybee Island zapowiadał się zwyczajnie. Pogoda za oknem była słoneczna, a miasto powoli budziło się do życia. Szybko wyskoczyłam z łóżka i zabrawszy ciuchy z fotela, które przygotowałam wczorajszego dnia, poszłam do łazienki, aby się przygotować. Wszystkie czynności zajęły mi dwadzieścia minut, a po tym czasie złapałam za plecak i telefon, po czym zbiegłam po schodach.  
W kuchni krzątała się już moja zaborcza matka, która prawiła kazania również mojemu tacie na temat jego późnych powrotów do domu. W pomieszczeniu unosił się zapach jajecznicy, której szczerze nienawidziłam, ale Patricia uparcie serwowała ją każdego ranka.  
-Siadaj kochana, już ci nakładam. – To nie była prośba, tylko rozkaz. Na dodatek wskazała drewnianą packą na miejsce, które sama mi przydzieliła. Wolałam siedzieć przy oknie, gdzie bezkarnie mogłam wgapiać się w ludzi, którzy nie mieli tak beznadziejnego życia jak ja. Byli wolni. Mieli normalnych rodziców, bo moi…, kogo ja oszukuję? Mama rozstawia wszystkich po kontach, mimo że to tata jest facetem i to zadanie powinno należeć do niego!
-Nie jestem głodna, dziękuję. – Posłałam jej przepraszający uśmiech, a później usiadłam obok ojca cmokając go w policzek. –Dzień dobry, tato – dodałam z radością.
 Cole to najlepszy tata na świecie! Kocham go naprawdę mocno i nie wyobrażam sobie, że kiedyś mogłoby go zabraknąć. Nie zniosłabym faktu, że zostawił mnie samotną z tą kobietą na głowie, która kieruje moim życiem. Sama myśl, iż kiedyś może go zabraknąć jest niczym nóż wbijany w moje serce, a ja czuję się niebywale przygnębiona. Ten czterdziestosiedmiolatek jest jedyną osobą, która trzyma mnie jeszcze przy życiu. Oczywiście nie twierdzę, żebym miała w sobie na tyle odwagi, aby popełnić samobójstwo, ale w sumie… równie dobrze mogłabym uciec z domu, ponieważ jestem tutaj tylko ze względu na ojca, ponieważ ta wariatka zniszczy go psychicznie, co już teraz próbuje zrobić.  
-Powiedziałam, żebyś zjadła – wycedziła przez zaciśnięte zęby. –Zapisałam cię do pomocy przy rocznikach – oznajmiła z uśmiechem.
-Tyle, że ja nie chcę pomagać przy…
-Bez dyskusji, Freya! – Uderzyła packą w blat, na co aż się wzdrygnęłam. –Potrzebne są ci punkty dodatkowe, abyś dostała się na uniwersytet w mieście. – Nie chcę!
-Pójdę już do szkoły – mruknęłam, podnosząc się z miejsca i kierując w stronę wyjścia. Opuściłam dom, po czym wolnym krokiem szłam w stronę szkoły oddalonej o jakieś dwadzieścia pięć minut drogi.  
Miałam dość. Naprawdę, ledwo to znosiłam. Mogłam się sprzeciwiać, ale to i tak nie przyniosłoby żadnych pomyślnych skutków, a wręcz przeciwnie – byłoby znacznie gorzej. Patricia kontrolowałaby mnie dwadzieścia cztery godziny siedem dni w tygodniu jak pięcioletnie dziecko. Dzwoniłaby, co godzinę – jak nie częściej – i pytała, co robię w danej chwili. Wolałam siedzieć cicho i stwarzać pozory, że nic takiego się nie dzieje, a ja jestem najszczęśliwszą nastolatką na świecie.  
W budynku szkoły byłam równo o siódmej pięćdziesiąt. Korytarz był wypełniony uczniami, którzy głośno się śmiali, rozmawiali i… krzyczeli?! Coś tu jest nie tak… Rozejrzałam się po holu, aż wreszcie natrafiłam na wrzeszczącą po sobie parę…, chociaż w sumie ta dwójka nie była parą, – co najwyżej kolegami z ławki.  
-Daj mi spokój, okay?! – zawołała wściekła Nina prosto w twarz równie rozwścieczonego Ashtona.  
-Nie, dopóki mi nie odpowiesz. – Osiemnastolatek wycedził przez zaciśnięte zęby, popychając mulatkę na szafki, z którymi jej plecy zderzyły się z hukiem. –Co za gra? – Gra… mnie też coś mówiła o jakiejś grze…, o co chodzi tej dziewczynie?!
-Ty już dobrze wiesz, Irwin – warknęła, dźgając palcem wskazującym klatkę ciemnego blondyna. –Co z nią? –Orzechowe tęczówki przeniosły się teraz na… na mnie. Cholera! –To wkurzające, że się tak gapi. – Skrzywiła się lekko, ale nadal wyglądała perfekcyjnie. Nie dziwię się, że Luke obrał ją sobie za kolejny cel.  
-Kto? Freya? Jest nieszkodliwa, chodź – westchnął, a następnie objął o wiele niższą od siebie brunetkę wielkim ramieniem i prowadził w stronę klasy od historii.  
Zmęczona już tym dniem otworzyłam swoją szafkę, z której wyjęłam podręcznik do historii, geografii, matematyki oraz angielskiego i włożyłam je do torby. Już miałam pójść w ślady Asha i Niny, kiedy ktoś zasłonił mi oczy.  
-Beth, przestań – zaśmiałam się cichutko, ale moja przyjaciółka nie zabrała rąk. –Jess – mruknęłam już nieco poirytowana tą zabawą, jednakże rezultat był taki sam jak za pierwszym razem.  
-Zgaduj dalej, Free – wymruczał do mojego ucha od razu przyprawiając mnie o dreszcz i mrowienie w okolicach brzucha.  
-Luke – powiedziałam ledwie oddychając i właśnie teraz chłopak zabrał dłonie za pomocą, których złapał za moje barki i odwrócił przodem do siebie.  
Wyglądał jak zwykle – olśniewająco – w tych czarnych podartych spodniach oraz koszulce z logo jakiegoś zespołu. Włosy standardowo miał postawione ku górze, a w wardze widniał kolczyk. Mamusiu… jest taki idealny, że wydaje się być nieprawdziwy. Jakbym śniła na jawie…  
-Jak misja? Zakumplowałaś się z Martin? – Spuściłam głowę, a idealne usta Hemmingsa opuściło poirytowane westchnięcie. –Nie chcesz, żebyśmy byli razem? – Razem?! Woah, to by było spełnienie moich marzeń… -Mówiłem ci, że chcę zrobić na złość Ashtonowi…
-Nina mówi cały czas o jakiejś grze. – Sama nie wiem, dlaczego to powiedziałam, jednak poczułam, iż muszę o tym wspomnień Luke’ owi.
-Grze? –Blondyn spokojnie potarł swoją brodę, jakby zastanawiał się nad bardzo ważną rzeczą, od której zależy bezpieczeństwo ludzkości.
-Pokłóciła się również o to z Irwinem. – Na twarzy osiemnastolatka pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach szalały iskierki radości oraz czegoś, czego nie byłam w stanie określić. Przypominało coś na miarę gwałciciela, ale przecież Lucas taki nie był. Dziewczyny oddawały mu się z własnej woli. Niebieskooki wyglądał niczym łowca, który jest od zdobycia zwierzyny jedynie metr.
-Dzięki, Free. – Pochylił się i bardzo delikatnie musnął mój policzek, który zapewne oblał się teraz purpurą, ale miałam to głęboko w poważaniu! Luke Hemmings właśnie pocałował mnie w policzek. Jestem taka szczęśliwa i… podniecona.
Niepewnie dotknęłam jeszcze trochę wilgotnego miejsca opuszkiem palca. Nie potrafię w to uwierzyć… Największy przystojniak w szkole właśnie pocałował mnie w policzek…
-Czy Luke Robert Hemmings właśnie pocałował cię w policzek?! – zapytała poruszona Jess, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami. Nie byłam w stanie niczego powiedzieć. Nawet przestałam oddychać z tej euforii. On pocałował mnie – Freyę Jenkins, dziewczynę, która jest kujonką i nikt w szkole z nią nie rozmawia po za nauczycielami, Beth, Jessicą oraz Liamem, ale on tylko mi grozi, więc tak jakby się nie liczy… nie, nie liczy się.
-Freya! – Oburzona rudowłosa uderzyła mnie z pięści w ramię, tym samym wybudzając z tego przerażająco pięknego transu. –Odpowiedz – zażądała, tupiąc nogą w parkiet.
-Ch-chyba t- tak – wyjąkałam, pocierając obolały bark. Miller ma naprawdę dużo siły w tych swoich chudych rękach.     
-To… dziwne, nie sądzisz? – Uniosłam brwi ku górze. Co, do diabła to ma znaczyć?! Może nie byłam jakąś super laską, ale chyba też mogłam się podobać chłopakom, prawda?
-Zazdrościsz mi, bo rok temu nie udało ci się go poderwać – stwierdziłam, krzyżując dłonie pod piersiami. –Muszę lecieć na historię – rzuciłam na odchodne, po czym ruszyłam w stronę klasy kipiąc ze złości.  
Za kogo ta Jess się uważała, do cholery?! Pamiętam jak w tamtym roku uganiała się za Luke’ m, ale on za każdym razem ją spławiał, a ona biegała się za nim jak psiaczek. Była wtedy tak bardzo żałosna, nawet Liam jej to powtarzał, ale Jessica uparcie twierdziła, że Lucas wreszcie zaprosi ją na randkę, ale kiedy przyłapała go na seksie w toalecie z Stacy przez dwa tygodnie nie wychodziła z domu. Luke nawet nie zwracał na nią uwagi, a teraz, gdy zobaczyła, że pocałował mnie w policzek była po prostu zazdrosna.  
Zajęłam swoje stałe miejsce, skąd miałam idealny widok na Ninę i jej kuzyna, który wszedł za mną. Luke razem z Ashtonem siedzieli przede mną, więc doskonale słyszałam, o czym szeptali. Nagle coś trzasnęło, dlatego przestraszona podskoczyłam. Po chwili obok mnie usiadł Liam. Cholera. 
-Co powiedziałaś Jess? – wycedził przez zaciśnięte zęby. –Mów, do kurwy, bo zaraz przestanę być taki miły – warknął, łapiąc z całej siły za mój nadgarstek, co poskutkowało syknięciem uchodzącym z moich ust.  
-To boli, Liam – szepnęłam, będąc bliska łez.
-Ma boleć, za to, że…
-Masz jakiś problem, Dunbar? – żachnął Luke, odwracając się do nas przodem razem z Irwinem. Ashton jak zwykle miał ten swój chytry uśmieszek na ustach.  
-Nie wtrącaj się, Hemmings, jak kulturalnie rozmawiam sobie z Freyą – warknął koszykarz.
-Albo ją puścisz, albo nie zagrasz w jutrzejszym meczu – powiedział całkiem poważnie blondyn. –A twoja dziewczyna… - zaśmiał się pod nosem. –Pozna mnie z tej romantycznej strony. – Teraz to Irwie buchnął niepohamowanym śmiechem.  
-Zbliż się tylko do Beth, a już nigdy nie poruchasz – zagroził Dunbar.
Liam może był największym idiotą, jaki chodził po całym globie, ale naprawdę szczerze kochał moją przyjaciółkę. Uszczęśliwiał Elisabeth, dlatego tolerowałam jego parszywą i przebiegłą twarz, mimo wszystkich wyzwisk oraz gróźb, które kierował pod moim adresem.      
-Noo, chyba, że ty chcesz, Irwie? –Z uniesioną brwią blondyn odwrócił się do swojego przyjaciela, który teraz przyglądał się nowej uczennicy, całkowicie ignorując dyskusję, jaka rozwinęła się pomiędzy Luke’ m i Liamem. –Irwin –warknął Hemmings, trzepiąc w bark osiemnastolatka, który niezadowolony wrócił do nas spojrzeniem, a z tego przejęcia przygryzł dolną wargę.
-Czego ty chcesz, Luke? –mruknął od niechcenia.
-Chcesz Beth, czy mam się nią zająć?
-Obojętne, mogę się z nią pobawić, ma niezły tyłek. – Wzruszył ramionami. –Daj mi teraz spokój. –Pochylił się nad blatem biurka, a kilka sekund później rzucił złożonym z kraciastej kartki samolot w stronę Niny.  
-Jeśli któryś z was, chociaż spojrzy na moją dziewczynę… -wycedził przez zaciśnięte zęby Dunbar, kręcąc głową na boki. –Zabiję i nie, to nie są żarty, Hemmo.  
-Stary… –Ashton z szerokim uśmiechem klepnął swojego przyjaciela w klatkę piersiową. –Czytaj. –Podał mu pognieciony arkusz, a wyraz twarzy blondyna uległ szybkiej zmianie.
-Serio, Nina też się w to bawi? –Luke nie dowierzał. –Nie ściemniaj, stary. –Z kpiącym wyrazem twarzy oddał Irwinowi jego korespondencje z Martin, po czym odwrócił się przodem do tablicy, ponieważ przyszedł nauczyciel.
Podczas, gdy pan Blacke prowadził wykład na temat wojny secesyjnej, ja byłam zajęta rozmyślaniem. Moje myśli głównie krążyły wokół tej całej Niny i jej tajemniczej gry, o której zaczęli również mówić Ashton i Luke.  
-Jenkins. –Trącił mnie łokciem Liam, a później jak gdyby nigdy nic podsunął mi kartkę pod nos.  
Jak najciszej potrafiłam rozwinęłam jeden z papierków, który Dunbar wyrwał ze swojego zeszytu – on nigdy nic nie notował, a notatniki służyły mu do bazgrania długopisem. Niewiele osób wie, ale ten dupek ma naprawdę talent, jeśli chodzi o rysowanie czy też malowanie.
Na świstku dość ładnym pismem było napisane:
 Od kiedy przyjaźnisz się z Hemmingsem? 
Kątem oka przyjrzałam się mojemu ławkowemu sąsiadowi. Pytał poważnie? Od kiedy się tak przejmuje moją osobą?  
Myślałam, że się nienawidzimy? 
Szybko odpisałam, po czym oddałam liścik jego nadawcy, który po kilku sekundach mi zwrócił.  
Bo tak jest, chcę wiedzieć, dlaczego ten dupek broni takiej suki jak ty? Dałaś mu dupy?  
Nie powiem… trochę zabolały mnie jego słowa, nawet, jeśli nie darzyliśmy się jakimikolwiek pozytywnymi uczuciami, powinien, chociaż trochę mnie szanować. Nie jestem śmieciem, żeby na każdym kroku mnie obrażał i poniżał.   
-Przepraszam? –Uniosłam dłoń, będąc bliska płaczu. –Czy mogę wyjść do higienistki? –Kiedy pan Blacke zmarszczył brwi, dodałam pośpiesznie, że źle się czuję.
-Czy chcesz, żeby ktoś poszedł z tobą? –Nagle wszystkie pary oczy zwróciły się na moją osobę. Każdy patrzył, ale szczególnie przeszywające były dwie pary czekoladowych tęczówek –Caluma i Niny.
-N- nie, poradzę sobie –pociągnęłam nosem, a później niezdarnie spakowałam wszystko do torby i wybiegłam z klasy niczym pocisk. Nie wiedziałam nawet, kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach.   
Nigdy nie przejmowałam się obelgami, jakie rzucał pod moim adresem Liam – był mi obojętny, ale dziś nie wiedzieć, czemu jego słowa, cholernie mnie zabolały. Nigdy nie miałam jakiegoś szczególnego kontaktu z Luke’ m, łączyła nas jedynie wspólna ławka na chemii oraz godzinie wychowawczej. Rozmawialiśmy tylko i wyłącznie na lekcjach, kiedy dostawaliśmy zadania w parach. Nic mnie nie łączyło z Luke’ m.  
-Freya, wszystko w porządku? –zapytała siadająca obok mnie… Nina?!
-T-tak –oznajmiłam siląc się, aby mój głos zabrzmiał w miarę normalnie.
-Pomogę ci. -Niczym poparzona wstałam i z przerażeniem spojrzałam na brunetkę, która ślicznie się do mnie uśmiechała.
-W czym? –zapytałam szeptem, jakby bojąc się, że ktoś może nas usłyszeć, co było istną głupotą, bo wszyscy inni uczniowie byli na zajęciach.  
-W zemście na tym przystojniaczku. Ashton wspominał, że często się nad tobą znęca.
-To nie prawda.
-Czyżby? –Jej idealnie wydepilowane brwi powędrowały do góry, a później sama przeniosła się do pionu. –Z moich źródeł wiem, że jest wściekły, bo przyjaźnisz się z jego dziewczyną. Chciałabym wiedzieć, czy przyjaźń z Elisabeth jest warta ciągłego poniżania ze strony Liama?
-Skąd ty…? –wyszeptałam nadal nie potrafiąc uwierzyć w fakt, że Irwin tyle wie o mnie, Beth i Liamie.  
-Po prostu odpowiedz mi, Freya –dodała z uśmiechem.  
-Sama już nie wiem –mruknęłam ze spuszczoną głową. –Powiesz, co zamierzasz?  
-Och, to proste. Chcę być twoją przyjaciółką, bo wydajesz się miła, po tym jak pomogłaś mi w toalecie, gdy straciłam przytomność. Chcę ci się odwdzięczyć, dlatego z małą pomocą Ashtona pomogę ci pogrążyć tego dupka.  
-To nie jest dobry pomysł. – Pokiwałam głową na boki nie będąc do końca przekonana czy to dobry pomysł po za tym, dlaczego Nina Martin – jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole – i Ashton Irwin – jeden z najlepszych zawodników w szkolnej drużynie koszykówki – mają pomagać mnie – Freyi Jenkins? Jestem najzwyklejszą osobą na świecie, nie wyróżniam się niczym szczególnym, a oni zdecydowali się pomóc właśnie mi. Nie rozumiem tego.
-Dlatego ty nie będziesz w to zamieszana - poinformowała z uśmiechem. –W piątek zabiorę cię na imprezę do Ashtona.  
-Piątek jest za dwa dni.
-Wiem o tym –zachichotała, a później odwróciła się zarzucając swoimi kręconymi włosami i idąc w stronę klasy, z której wyszła przed chwilą.  
Stałam jak wryta. Co to, do diabła było?!  Jak zamierzają zemścić się na Dunbarze? Czy chcą popełnić jakieś przestępstwo? Nie chcę, żeby Liam poniósł jakiekolwiek urazy, mimo że zachowuje się jak dupek stulecia. Nie jestem mściwa i naprawdę nie życzę mu źle.
***
Przyszła pora obiadowa, dlatego zabrałam swoją tacę, na którą ułożyłam kawałek pizzy, a potem… przecież nie mogę tak po prostu usiąść przy Beth, Jess i Liamie, bo wyszłabym na jeszcze większą idiotkę niż do tej pory. Postanowiłam, że dosiądę się do Scotta i Alexy.
Niepewnie usiadłam obok McCalla, naprzeciwko wytatuowanej nastolatki, która zmierzyła mnie podejrzanym wzrokiem.
Alexa była w mojej klasie, ale zawsze trzymała się na uboczy, ponieważ już na samym początku – od chwili, kiedy rok temu sprowadziła się z rodzicami na Tybee Island – dała się podpuścić Rowan i reszcie cheerleaderek, które zabawiły się jej kosztem. Gomez wskoczyła do łóżka Luke’ a, a z racji tego, że Hemmings namówił ją na seks w męskiej szatni po meczu, która była pusta to te perfekcyjne dziewczyny wykorzystały okazję – Luke oczywiście o tym nie wiedział, ale… szczerze, to się nawet tym nie przejął. Zawsze uważałam ją za miłą osobę, ale nigdy nie miałam odwagi, żeby porozmawiać z nią, pokazać, że ją wspieram, i że współczuję… jest mi z tego powodu źle.  
-Wszystko gra? –zagaił Scott, a co z wymuszonym uśmiechem pokiwałam pionowo głową. –Nie musisz kłamać, Freya.  
-Po prostu się gubię, ale to nic nowego. – Wzruszyłam barkami. –Mam, cholernie dużo na głowie, a co chwila dochodzą mi nowe problemy i nie radzę sobie – wypaliłam zmęczona już tym ciągłym duszeniem w sobie tych wszystkich rzeczy.
-Jeśli chcesz możesz mi się wygadać – zaoferował brunet, dlatego posłałam mu lekki uśmiech.
-Może później – stwierdziłam, przypominając sobie, że siedzę również w towarzystwie Alexy.
-Jeśli chcesz mogę sobie pójść – usłyszałam niezwykle ciepły ton, który był też wypełniony smutkiem.  
-Nie. – Szybko zaprotestowałam widząc, że siedemnastolatka zamierza wstać. –Po prostu na razie nie czuję się na siłach.
Zrobiło mi się głupio, ale przecież nie mogłam rozpowiadać o swoich problemach na prawo i lewo, bo wyszłabym na jeszcze większą ofiarę niż do tej pory.  Skupiłam się na żuciu tej obrzydliwej pizzy, która pewnie została odgrzana. Ciasto przypominało gumę – starą i żelastą.
Moją uwagę zwrócił donośny śmiech… śmiech, który już miałam okazję słyszeć, i który należał do Niny. Dziewczyna szła roześmiana razem z Irwinem w stronę stolika chłopaków z drużyny oraz cheerleaderek.  
Ashton od czasu, kiedy tylko zamienił słowo z Martin zaczął zachowywać się inaczej… milej. Już nie był zapatrzonym pajacem, który skupiał się tylko na pięciu rzeczach: imprezach, dziewczynach, koszykówce, siłowni i przyjaźń z Luke’ m. W tej chwili zrezygnował dla towarzystwa Niny z dwóch rzeczy, jakimi były: koszykówka i jego najlepszy kumpel – wczoraj opuścił trening, co było hańbą, a dał mu to do zrozumienia Hemmings podczas trzeciej lekcji; a dziś i wczoraj cały dzień włóczył się za tą dziewczyną. To… nie wiem, czy to aż tak straszne, że Irwin zainteresował się jedną dziewczyną, ale Luke’ owi ewidentnie się to nie podobało, bo on również chciał dostać Ninę. To nieco ryzykowne ze strony Asha, bo może stracić najlepszego przyjaciela przez tą dziewczynę, ale to nie jest moja sprawa i nie powinnam się na ten temat wypowiadać.  
-Ona złamie mu serce- zaśmiał się Scott, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Co? –zapytałam zdezorientowana.
-Nina. –Zmarszczyłam brwi. –Nina złamie serce Ashtonowi – wyjaśniła Alexa. –Czemu tak sądzisz? –zwróciła się do McCalla, który prawie niewidocznie się uśmiechnął.
-Znam się na ludziach, a ona musiała sporo wycierpieć skoro jest zawodowcem.
-Co to znaczy, że jest zawodowcem? –wtrąciłam jeszcze bardziej skołowana niż do tej pory.
-Wyjaśnię ci innym razem. –Zbył mnie.
_________________________________________
Jak na razie mamy już rozdział 3 i brak wyjaśnień, co do gry... cóż, jeszcze trochę was pomęczę. Mamy też plan Niny, żeby pomóc Freyi z Liamem, który jest nieco pokopany, a raczej będzie, ale to w następnym rozdziale... Jest też wątek Ashtona i Niny, którzy zdają się świetnie razem dogadywać (dla zainteresowanych - może jakiś shipper name dla tej dwójki, huh?) no i najważniejsze: Luke pocałował Freyę w policzek!! (dla tej dwójeczki też potrzebny jakiś shipper name - czemu głupia wybrałam takie dziwne imiona bohaterkom i nie mogę niczego konkretnego wymyśleć?? ;_;) Poznaliście też trochę Scotta, który będzie miał naprawdę duży wpływ na życie i decyzje Niny; oraz Alexę, ale o niej nie będę nic zdradzała, bo ta dziewczyna też nieco namiesza, ale nie w życiu Niny ani Freyi ^.^

Zachęcam was do komentowania, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy i motywuje do dalszej pracy. 

Soo see yaa!! ;**