Freya
Kolejny dzień w Tybee Island
zapowiadał się zwyczajnie. Pogoda za oknem była słoneczna, a miasto powoli
budziło się do życia. Szybko wyskoczyłam z łóżka i zabrawszy ciuchy z fotela,
które przygotowałam wczorajszego dnia, poszłam do łazienki, aby się przygotować.
Wszystkie czynności zajęły mi dwadzieścia minut, a po tym czasie złapałam za
plecak i telefon, po czym zbiegłam po schodach.
W kuchni krzątała się już moja
zaborcza matka, która prawiła kazania również mojemu tacie na temat jego
późnych powrotów do domu. W pomieszczeniu unosił się zapach jajecznicy, której
szczerze nienawidziłam, ale Patricia uparcie serwowała ją każdego ranka.
-Siadaj kochana, już ci nakładam.
– To nie była prośba, tylko rozkaz. Na dodatek wskazała drewnianą packą na
miejsce, które sama mi przydzieliła. Wolałam siedzieć przy oknie, gdzie
bezkarnie mogłam wgapiać się w ludzi, którzy nie mieli tak beznadziejnego życia
jak ja. Byli wolni. Mieli normalnych rodziców, bo moi…, kogo ja oszukuję? Mama
rozstawia wszystkich po kontach, mimo że to tata jest facetem i to zadanie
powinno należeć do niego!
-Nie jestem głodna, dziękuję. – Posłałam
jej przepraszający uśmiech, a później usiadłam obok ojca cmokając go w
policzek. –Dzień dobry, tato – dodałam z radością.
Cole to najlepszy tata na świecie! Kocham go
naprawdę mocno i nie wyobrażam sobie, że kiedyś mogłoby go zabraknąć. Nie
zniosłabym faktu, że zostawił mnie samotną z tą kobietą na głowie, która
kieruje moim życiem. Sama myśl, iż kiedyś może go zabraknąć jest niczym nóż
wbijany w moje serce, a ja czuję się niebywale przygnębiona. Ten
czterdziestosiedmiolatek jest jedyną osobą, która trzyma mnie jeszcze przy
życiu. Oczywiście nie twierdzę, żebym miała w sobie na tyle odwagi, aby
popełnić samobójstwo, ale w sumie… równie dobrze mogłabym uciec z domu,
ponieważ jestem tutaj tylko ze względu na ojca, ponieważ ta wariatka zniszczy
go psychicznie, co już teraz próbuje zrobić.
-Powiedziałam, żebyś zjadła –
wycedziła przez zaciśnięte zęby. –Zapisałam cię do pomocy przy rocznikach –
oznajmiła z uśmiechem.
-Tyle, że ja nie chcę pomagać
przy…
-Bez dyskusji, Freya! – Uderzyła
packą w blat, na co aż się wzdrygnęłam. –Potrzebne są ci punkty dodatkowe, abyś
dostała się na uniwersytet w mieście. – Nie chcę!
-Pójdę już do szkoły – mruknęłam,
podnosząc się z miejsca i kierując w stronę wyjścia. Opuściłam dom, po czym
wolnym krokiem szłam w stronę szkoły oddalonej o jakieś dwadzieścia pięć minut
drogi.
Miałam dość. Naprawdę, ledwo to
znosiłam. Mogłam się sprzeciwiać, ale to i tak nie przyniosłoby żadnych pomyślnych
skutków, a wręcz przeciwnie – byłoby znacznie gorzej. Patricia kontrolowałaby
mnie dwadzieścia cztery godziny siedem dni w tygodniu jak pięcioletnie dziecko.
Dzwoniłaby, co godzinę – jak nie częściej – i pytała, co robię w danej chwili.
Wolałam siedzieć cicho i stwarzać pozory, że nic takiego się nie dzieje, a ja
jestem najszczęśliwszą nastolatką na świecie.
W budynku szkoły byłam równo o
siódmej pięćdziesiąt. Korytarz był wypełniony uczniami, którzy głośno się
śmiali, rozmawiali i… krzyczeli?! Coś tu jest nie tak… Rozejrzałam się po holu,
aż wreszcie natrafiłam na wrzeszczącą po sobie parę…, chociaż w sumie ta dwójka
nie była parą, – co najwyżej kolegami z ławki.
-Daj mi spokój, okay?! – zawołała
wściekła Nina prosto w twarz równie rozwścieczonego Ashtona.
-Nie, dopóki mi nie odpowiesz. –
Osiemnastolatek wycedził przez zaciśnięte zęby, popychając mulatkę na szafki, z
którymi jej plecy zderzyły się z hukiem. –Co za gra? – Gra… mnie też coś
mówiła o jakiejś grze…, o co chodzi
tej dziewczynie?!
-Ty już dobrze wiesz, Irwin –
warknęła, dźgając palcem wskazującym klatkę ciemnego blondyna. –Co z nią? –Orzechowe
tęczówki przeniosły się teraz na… na mnie. Cholera! –To wkurzające, że się tak
gapi. – Skrzywiła się lekko, ale nadal wyglądała perfekcyjnie. Nie dziwię się,
że Luke obrał ją sobie za kolejny cel.
-Kto? Freya? Jest nieszkodliwa,
chodź – westchnął, a następnie objął o wiele niższą od siebie brunetkę wielkim
ramieniem i prowadził w stronę klasy od historii.
Zmęczona już tym dniem otworzyłam
swoją szafkę, z której wyjęłam podręcznik do historii, geografii, matematyki
oraz angielskiego i włożyłam je do torby. Już miałam pójść w ślady Asha i Niny,
kiedy ktoś zasłonił mi oczy.
-Beth, przestań – zaśmiałam się
cichutko, ale moja przyjaciółka nie zabrała rąk. –Jess – mruknęłam już nieco
poirytowana tą zabawą, jednakże rezultat był taki sam jak za pierwszym razem.
-Zgaduj dalej, Free – wymruczał
do mojego ucha od razu przyprawiając mnie o dreszcz i mrowienie w okolicach
brzucha.
-Luke – powiedziałam ledwie oddychając
i właśnie teraz chłopak zabrał dłonie za pomocą, których złapał za moje barki i
odwrócił przodem do siebie.
Wyglądał jak zwykle –
olśniewająco – w tych czarnych podartych spodniach oraz koszulce z logo
jakiegoś zespołu. Włosy standardowo miał postawione ku górze, a w wardze
widniał kolczyk. Mamusiu… jest taki idealny, że wydaje się być nieprawdziwy.
Jakbym śniła na jawie…
-Jak misja? Zakumplowałaś się z
Martin? – Spuściłam głowę, a idealne usta Hemmingsa opuściło poirytowane
westchnięcie. –Nie chcesz, żebyśmy byli razem? – Razem?! Woah, to by było
spełnienie moich marzeń… -Mówiłem ci, że chcę zrobić na złość Ashtonowi…
-Nina mówi cały czas o jakiejś grze. – Sama nie wiem, dlaczego to
powiedziałam, jednak poczułam, iż muszę o tym wspomnień Luke’ owi.
-Grze? –Blondyn spokojnie potarł swoją brodę, jakby zastanawiał się
nad bardzo ważną rzeczą, od której zależy bezpieczeństwo ludzkości.
-Pokłóciła się również o to z
Irwinem. – Na twarzy osiemnastolatka pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach
szalały iskierki radości oraz czegoś, czego nie byłam w stanie określić.
Przypominało coś na miarę gwałciciela, ale przecież Lucas taki nie był.
Dziewczyny oddawały mu się z własnej woli. Niebieskooki wyglądał niczym łowca,
który jest od zdobycia zwierzyny jedynie metr.
-Dzięki, Free. – Pochylił się i
bardzo delikatnie musnął mój policzek, który zapewne oblał się teraz purpurą,
ale miałam to głęboko w poważaniu! Luke Hemmings właśnie pocałował mnie w
policzek. Jestem taka szczęśliwa i… podniecona.
Niepewnie dotknęłam jeszcze
trochę wilgotnego miejsca opuszkiem palca. Nie potrafię w to uwierzyć…
Największy przystojniak w szkole właśnie pocałował mnie w policzek…
-Czy Luke Robert Hemmings właśnie
pocałował cię w policzek?! – zapytała poruszona Jess, patrząc na mnie z szeroko
otwartymi oczami. Nie byłam w stanie niczego powiedzieć. Nawet przestałam
oddychać z tej euforii. On pocałował mnie – Freyę Jenkins, dziewczynę, która
jest kujonką i nikt w szkole z nią nie rozmawia po za nauczycielami, Beth,
Jessicą oraz Liamem, ale on tylko mi grozi, więc tak jakby się nie liczy… nie,
nie liczy się.
-Freya! – Oburzona rudowłosa
uderzyła mnie z pięści w ramię, tym samym wybudzając z tego przerażająco
pięknego transu. –Odpowiedz – zażądała, tupiąc nogą w parkiet.
-Ch-chyba t- tak – wyjąkałam,
pocierając obolały bark. Miller ma naprawdę dużo siły w tych swoich chudych
rękach.
-To… dziwne, nie sądzisz? – Uniosłam
brwi ku górze. Co, do diabła to ma znaczyć?! Może nie byłam jakąś super laską,
ale chyba też mogłam się podobać chłopakom, prawda?
-Zazdrościsz mi, bo rok temu nie
udało ci się go poderwać – stwierdziłam, krzyżując dłonie pod piersiami. –Muszę
lecieć na historię – rzuciłam na odchodne, po czym ruszyłam w stronę klasy
kipiąc ze złości.
Za kogo ta Jess się uważała, do
cholery?! Pamiętam jak w tamtym roku uganiała się za Luke’ m, ale on za każdym
razem ją spławiał, a ona biegała się za nim jak psiaczek. Była wtedy tak bardzo
żałosna, nawet Liam jej to powtarzał, ale Jessica uparcie twierdziła, że Lucas wreszcie
zaprosi ją na randkę, ale kiedy przyłapała go na seksie w toalecie z Stacy
przez dwa tygodnie nie wychodziła z domu. Luke nawet nie zwracał na nią uwagi,
a teraz, gdy zobaczyła, że pocałował mnie w policzek była po prostu zazdrosna.
Zajęłam swoje stałe miejsce, skąd
miałam idealny widok na Ninę i jej kuzyna, który wszedł za mną. Luke razem z
Ashtonem siedzieli przede mną, więc doskonale słyszałam, o czym szeptali. Nagle
coś trzasnęło, dlatego przestraszona podskoczyłam. Po chwili obok mnie usiadł Liam.
Cholera.
-Co powiedziałaś Jess? – wycedził
przez zaciśnięte zęby. –Mów, do kurwy, bo zaraz przestanę być taki miły –
warknął, łapiąc z całej siły za mój nadgarstek, co poskutkowało syknięciem
uchodzącym z moich ust.
-To boli, Liam – szepnęłam, będąc
bliska łez.
-Ma boleć, za to, że…
-Masz jakiś problem, Dunbar? – żachnął
Luke, odwracając się do nas przodem razem z Irwinem. Ashton jak zwykle miał ten
swój chytry uśmieszek na ustach.
-Nie wtrącaj się, Hemmings, jak
kulturalnie rozmawiam sobie z Freyą – warknął koszykarz.
-Albo ją puścisz, albo nie
zagrasz w jutrzejszym meczu – powiedział całkiem poważnie blondyn. –A twoja
dziewczyna… - zaśmiał się pod nosem. –Pozna mnie z tej romantycznej strony. – Teraz
to Irwie buchnął niepohamowanym śmiechem.
-Zbliż się tylko do Beth, a już
nigdy nie poruchasz – zagroził Dunbar.
Liam może był największym idiotą,
jaki chodził po całym globie, ale naprawdę szczerze kochał moją przyjaciółkę.
Uszczęśliwiał Elisabeth, dlatego tolerowałam jego parszywą i przebiegłą twarz,
mimo wszystkich wyzwisk oraz gróźb, które kierował pod moim adresem.
-Noo, chyba, że ty chcesz, Irwie?
–Z uniesioną brwią blondyn odwrócił się do swojego przyjaciela, który teraz
przyglądał się nowej uczennicy, całkowicie ignorując dyskusję, jaka rozwinęła
się pomiędzy Luke’ m i Liamem. –Irwin –warknął Hemmings, trzepiąc w bark
osiemnastolatka, który niezadowolony wrócił do nas spojrzeniem, a z tego
przejęcia przygryzł dolną wargę.
-Czego ty chcesz, Luke? –mruknął
od niechcenia.
-Chcesz Beth, czy mam się nią
zająć?
-Obojętne, mogę się z nią
pobawić, ma niezły tyłek. – Wzruszył ramionami. –Daj mi teraz spokój. –Pochylił
się nad blatem biurka, a kilka sekund później rzucił złożonym z kraciastej
kartki samolot w stronę Niny.
-Jeśli któryś z was, chociaż
spojrzy na moją dziewczynę… -wycedził przez zaciśnięte zęby Dunbar, kręcąc
głową na boki. –Zabiję i nie, to nie są żarty, Hemmo.
-Stary… –Ashton z szerokim uśmiechem
klepnął swojego przyjaciela w klatkę piersiową. –Czytaj. –Podał mu pognieciony
arkusz, a wyraz twarzy blondyna uległ szybkiej zmianie.
-Serio, Nina też się w to bawi?
–Luke nie dowierzał. –Nie ściemniaj, stary. –Z kpiącym wyrazem twarzy oddał
Irwinowi jego korespondencje z Martin, po czym odwrócił się przodem do tablicy,
ponieważ przyszedł nauczyciel.
Podczas, gdy pan Blacke prowadził
wykład na temat wojny secesyjnej, ja byłam zajęta rozmyślaniem. Moje myśli
głównie krążyły wokół tej całej Niny i jej tajemniczej gry, o której zaczęli
również mówić Ashton i Luke.
Jak najciszej potrafiłam
rozwinęłam jeden z papierków, który Dunbar wyrwał ze swojego zeszytu – on nigdy
nic nie notował, a notatniki służyły mu do bazgrania długopisem. Niewiele osób
wie, ale ten dupek ma naprawdę talent, jeśli chodzi o rysowanie czy też
malowanie.
Na świstku dość ładnym pismem
było napisane:
Od kiedy przyjaźnisz się z Hemmingsem?
Kątem oka przyjrzałam się mojemu
ławkowemu sąsiadowi. Pytał poważnie? Od kiedy się tak przejmuje moją osobą?
Myślałam,
że się nienawidzimy?
Szybko odpisałam, po czym oddałam
liścik jego nadawcy, który po kilku sekundach mi zwrócił.
Bo
tak jest, chcę wiedzieć, dlaczego ten dupek broni takiej suki jak ty? Dałaś mu
dupy?
Nie powiem… trochę zabolały mnie
jego słowa, nawet, jeśli nie darzyliśmy się jakimikolwiek pozytywnymi
uczuciami, powinien, chociaż trochę mnie szanować. Nie jestem śmieciem, żeby na
każdym kroku mnie obrażał i poniżał.
-Przepraszam? –Uniosłam dłoń,
będąc bliska płaczu. –Czy mogę wyjść do higienistki? –Kiedy pan Blacke zmarszczył
brwi, dodałam pośpiesznie, że źle się czuję.
-Czy chcesz, żeby ktoś poszedł z
tobą? –Nagle wszystkie pary oczy zwróciły się na moją osobę. Każdy patrzył, ale
szczególnie przeszywające były dwie pary czekoladowych tęczówek –Caluma i Niny.
-N- nie, poradzę sobie –pociągnęłam
nosem, a później niezdarnie spakowałam wszystko do torby i wybiegłam z klasy
niczym pocisk. Nie wiedziałam nawet, kiedy łzy zaczęły spływać po moich
policzkach.
Nigdy nie przejmowałam się
obelgami, jakie rzucał pod moim adresem Liam – był mi obojętny, ale dziś nie
wiedzieć, czemu jego słowa, cholernie mnie zabolały. Nigdy nie miałam jakiegoś
szczególnego kontaktu z Luke’ m, łączyła nas jedynie wspólna ławka na chemii
oraz godzinie wychowawczej. Rozmawialiśmy tylko i wyłącznie na lekcjach, kiedy
dostawaliśmy zadania w parach. Nic mnie nie łączyło z Luke’ m.
-Freya, wszystko w porządku? –zapytała
siadająca obok mnie… Nina?!
-T-tak –oznajmiłam siląc się, aby
mój głos zabrzmiał w miarę normalnie.
-Pomogę ci. -Niczym poparzona
wstałam i z przerażeniem spojrzałam na brunetkę, która ślicznie się do mnie
uśmiechała.
-W czym? –zapytałam szeptem,
jakby bojąc się, że ktoś może nas usłyszeć, co było istną głupotą, bo wszyscy
inni uczniowie byli na zajęciach.
-W zemście na tym
przystojniaczku. Ashton wspominał, że często się nad tobą znęca.
-To nie prawda.
-Czyżby? –Jej idealnie
wydepilowane brwi powędrowały do góry, a później sama przeniosła się do pionu. –Z
moich źródeł wiem, że jest wściekły, bo przyjaźnisz się z jego dziewczyną.
Chciałabym wiedzieć, czy przyjaźń z Elisabeth jest warta ciągłego poniżania ze
strony Liama?
-Skąd ty…? –wyszeptałam nadal nie
potrafiąc uwierzyć w fakt, że Irwin tyle wie o mnie, Beth i Liamie.
-Po prostu odpowiedz mi, Freya –dodała
z uśmiechem.
-Sama już nie wiem –mruknęłam ze
spuszczoną głową. –Powiesz, co zamierzasz?
-Och, to proste. Chcę być twoją
przyjaciółką, bo wydajesz się miła, po tym jak pomogłaś mi w toalecie, gdy
straciłam przytomność. Chcę ci się odwdzięczyć, dlatego z małą pomocą Ashtona
pomogę ci pogrążyć tego dupka.
-To nie jest dobry pomysł. – Pokiwałam
głową na boki nie będąc do końca przekonana czy to dobry pomysł po za tym,
dlaczego Nina Martin – jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole – i Ashton
Irwin – jeden z najlepszych zawodników w szkolnej drużynie koszykówki – mają
pomagać mnie – Freyi Jenkins? Jestem najzwyklejszą osobą na świecie, nie
wyróżniam się niczym szczególnym, a oni zdecydowali się pomóc właśnie mi. Nie
rozumiem tego.
-Dlatego ty nie będziesz w to
zamieszana - poinformowała z uśmiechem. –W piątek zabiorę cię na imprezę do
Ashtona.
-Piątek jest za dwa dni.
-Wiem o tym –zachichotała, a
później odwróciła się zarzucając swoimi kręconymi włosami i idąc w stronę
klasy, z której wyszła przed chwilą.
Stałam jak wryta. Co to, do
diabła było?! Jak zamierzają zemścić się
na Dunbarze? Czy chcą popełnić jakieś przestępstwo? Nie chcę, żeby Liam poniósł
jakiekolwiek urazy, mimo że zachowuje się jak dupek stulecia. Nie jestem mściwa
i naprawdę nie życzę mu źle.
***
Przyszła pora obiadowa, dlatego
zabrałam swoją tacę, na którą ułożyłam kawałek pizzy, a potem… przecież nie
mogę tak po prostu usiąść przy Beth, Jess i Liamie, bo wyszłabym na jeszcze
większą idiotkę niż do tej pory. Postanowiłam, że dosiądę się do Scotta i
Alexy.
Niepewnie usiadłam obok McCalla,
naprzeciwko wytatuowanej nastolatki, która zmierzyła mnie podejrzanym wzrokiem.
Alexa była w mojej klasie, ale
zawsze trzymała się na uboczy, ponieważ już na samym początku – od chwili,
kiedy rok temu sprowadziła się z rodzicami na Tybee Island – dała się podpuścić
Rowan i reszcie cheerleaderek, które zabawiły się jej kosztem. Gomez wskoczyła
do łóżka Luke’ a, a z racji tego, że Hemmings namówił ją na seks w męskiej
szatni po meczu, która była pusta to te perfekcyjne dziewczyny wykorzystały
okazję – Luke oczywiście o tym nie wiedział, ale… szczerze, to się nawet tym
nie przejął. Zawsze uważałam ją za miłą osobę, ale nigdy nie miałam odwagi,
żeby porozmawiać z nią, pokazać, że ją wspieram, i że współczuję… jest mi z
tego powodu źle.
-Wszystko gra? –zagaił Scott, a
co z wymuszonym uśmiechem pokiwałam pionowo głową. –Nie musisz kłamać, Freya.
-Po prostu się gubię, ale to nic
nowego. – Wzruszyłam barkami. –Mam, cholernie dużo na głowie, a co chwila
dochodzą mi nowe problemy i nie radzę sobie – wypaliłam zmęczona już tym
ciągłym duszeniem w sobie tych wszystkich rzeczy.
-Jeśli chcesz możesz mi się
wygadać – zaoferował brunet, dlatego posłałam mu lekki uśmiech.
-Może później – stwierdziłam,
przypominając sobie, że siedzę również w towarzystwie Alexy.
-Jeśli chcesz mogę sobie pójść –
usłyszałam niezwykle ciepły ton, który był też wypełniony smutkiem.
-Nie. – Szybko zaprotestowałam
widząc, że siedemnastolatka zamierza wstać. –Po prostu na razie nie czuję się
na siłach.
Zrobiło mi się głupio, ale
przecież nie mogłam rozpowiadać o swoich problemach na prawo i lewo, bo
wyszłabym na jeszcze większą ofiarę niż do tej pory. Skupiłam się na żuciu tej obrzydliwej pizzy,
która pewnie została odgrzana. Ciasto przypominało gumę – starą i żelastą.
Moją uwagę zwrócił donośny
śmiech… śmiech, który już miałam okazję słyszeć, i który należał do Niny.
Dziewczyna szła roześmiana razem z Irwinem w stronę stolika chłopaków z drużyny
oraz cheerleaderek.
Ashton od czasu, kiedy tylko
zamienił słowo z Martin zaczął zachowywać się inaczej… milej. Już nie był
zapatrzonym pajacem, który skupiał się tylko na pięciu rzeczach: imprezach, dziewczynach,
koszykówce, siłowni i przyjaźń z Luke’ m. W tej chwili zrezygnował dla
towarzystwa Niny z dwóch rzeczy, jakimi były: koszykówka i jego najlepszy
kumpel – wczoraj opuścił trening, co było hańbą, a dał mu to do zrozumienia
Hemmings podczas trzeciej lekcji; a dziś i wczoraj cały dzień włóczył się za tą
dziewczyną. To… nie wiem, czy to aż tak straszne, że Irwin zainteresował się
jedną dziewczyną, ale Luke’ owi ewidentnie się to nie podobało, bo on również
chciał dostać Ninę. To nieco ryzykowne ze strony Asha, bo może stracić
najlepszego przyjaciela przez tą dziewczynę, ale to nie jest moja sprawa i nie
powinnam się na ten temat wypowiadać.
-Ona złamie mu serce- zaśmiał się
Scott, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Co? –zapytałam zdezorientowana.
-Nina. –Zmarszczyłam brwi. –Nina
złamie serce Ashtonowi – wyjaśniła Alexa. –Czemu tak sądzisz? –zwróciła się do
McCalla, który prawie niewidocznie się uśmiechnął.
-Znam się na ludziach, a ona
musiała sporo wycierpieć skoro jest zawodowcem.
-Co to znaczy, że jest zawodowcem? –wtrąciłam jeszcze bardziej
skołowana niż do tej pory.
-Wyjaśnię ci innym razem. –Zbył
mnie.
_________________________________________
Jak na razie mamy już rozdział 3 i brak wyjaśnień, co do gry... cóż, jeszcze trochę was pomęczę. Mamy też plan Niny, żeby pomóc Freyi z Liamem, który jest nieco pokopany, a raczej będzie, ale to w następnym rozdziale... Jest też wątek Ashtona i Niny, którzy zdają się świetnie razem dogadywać (dla zainteresowanych - może jakiś shipper name dla tej dwójki, huh?) no i najważniejsze: Luke pocałował Freyę w policzek!! (dla tej dwójeczki też potrzebny jakiś shipper name - czemu głupia wybrałam takie dziwne imiona bohaterkom i nie mogę niczego konkretnego wymyśleć?? ;_;) Poznaliście też trochę Scotta, który będzie miał naprawdę duży wpływ na życie i decyzje Niny; oraz Alexę, ale o niej nie będę nic zdradzała, bo ta dziewczyna też nieco namiesza, ale nie w życiu Niny ani Freyi ^.^
Zachęcam was do komentowania, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy i motywuje do dalszej pracy.
Soo see yaa!! ;**
Mimo, ze lubię trudne charakterki w tym opowiadaniu moje serce wygrała Freya [może ze względu na imię]. Tak czy inaczej mimo słodkiego Luke'a nadal wiem, że jest niezłą kanalią. Niefajnie.
OdpowiedzUsuńJednak Nina ma u mnie punkt, ponieważ chce zniszczyć Liam'a który jest niezłym kutasem tak szczerze mówiąc. Spodobała mi się tutaj jedna wypowiedź:
" Chciałabym wiedzieć, czy przyjaźń z Elisabeth jest warta ciągłego poniżania ze strony Liama? "
Też chciałabym wiedzieć i jeszcze ciekawi mnie czemu Beth bądź Jess nic nie zauważyły przez ten cały czas.
Polubiłam McCall'a i pannę Gomez. Tą drugą trochę bardziej xd
Jednak mimo wszystko najbardziej spodobała mi się rola Patricii. Taka mamusia to cud [żarcik].
Czekam na następny, więc pisz szybciutko ♥
Oh, no i zapraszam do siebie.
#Lucky.
Jak ja uwielbiam wszystko, co napiszesz! Bardzo lubię Ninę . To chyba mój ulubiony charakter jak do ten pory.
OdpowiedzUsuńJa chce wiedzieć co to jest za Gra. Weź mnie nie mecz tak koleżanko :D
Kocham <3
Genialnie piszesz, rozdział oczywiście wspaniały. Najbardziej, jak narazie, polubiłam Ninę. Mam ogromną nadzieję, że w niedalekiej przyszłości dowiemy się co ta za Gra. To bardzo mnie zaintrygowało.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział
Pozdrawiam ^^
O, Boże, nie! Nie! To niemożliwe! Przeczytałam już wszystko?! Już wszystkie trzy rozdziały?! Boże, nie! Co ja teraz mam zrobić!
OdpowiedzUsuńNie znam cię jeszcze jako autorki, ale już mam cię ochotę udusić za to, że w takim momencie przerwałaś! Zazwyczaj, kiedy widzę bloga, o takiej pojemności notek, jak twoje, nawet się do niego nie zabieram, ale w tym wypadku... spróbowałam. I nie żałuję! Wszystko pochłonęłam za jednym razem, kompletnie ignorując swędzenie oczu.
Twoje opowiadanie jest genialne! Rzadko się zdarza, żeby jakieś opowiadanie z blogosfery tak mnie wciągnęło! Poza tym, nie wiem czemu, ale jakoś podejrzanie kojarzy mi się z "Salą Samobójców".
Po pierwsze, bohaterowie.
Luke! Luke! Luke! O tyle, o ile nie słucham 5SOS, o tyle zarówno znany mi jest zespół jak i Luke, który jest moim stuprocentowym, wyglądowym ideałem faceta. Dlatego tak się cieszyłam, kiedy go ujrzałam na szablonie. Co tu dużo mówić, jesteś pierwszą autorką, która zrobiła z Luke'a porządny kawał chuja. Powinnam chcieć cię za to zabić, a mimo to Luke w twojej wersji podoba mi się sto razy bardziej, niż w tych wszystkich romantycznych opowiastkach, w których Luke zazwyczaj jest Romeo. On jest po prostu cudny, choć, nie życzę Freyi żadnych romantycznych zawirowań z jego udziałem. Jestem jednak pewna, że takowe jej się przydarzą.
Freya. Nie mam pojęcia, jaka aktorka się w nią wciela, ale wiem skąd to imię. Sibuna forever! Ale, mniejsza z tym. Mogę szczerze powiedzieć, że rozdziały z jej perspektywy przypadły mi do gustu dużo bardziej, niż rozdziały z perspektywy Niny. Są dużo mniej... dołujące? I bez miłosnych historyjek. Mogę powiedzieć, że jej postać, jako skromnej kujonki, bardzo mi się podoba. Jest bardzo dobrze wykreowana. Teraz tylko modlę się, żebyś nie przeholowała i nie zrobiła z niej Belli Swann, ale zdolna z ciebie pisarka, więc mam nadzieję, że tego nie zrobisz.
Nina...hmmm... jak dla mnie jak na razie najmniej ciekawy charakter. Jest taka... zbyt idealna. W sensie, ładna, miła, nie puszczalska. No nie wiem. Jakoś nie jestem do niej przekonana. A tak poza tym, to kwestia jedynie mojego pokręconego gustu, ale jakoś Vanessa nie pasuje mi do tej roli.
Przechodzimy do twojej największej zbrodni! Liam! Jak. Mogłaś. Mi. To. Zrobić?! Uwielbiam Liama Dunbara, o ile ten wredny bluszcz- Hayden, nie wisi mi na ramieniu i nawet raz udało mi się nawiązać kontakt z samym aktorem i kocham ponad życie Dunbara z Teen Wolfa, i tej miłości nie zmienisz, nawet robiąc z niego dupka w tym opowiadaniu. Choć nie powiem, że ranisz mnie mocno. Dalej jednak, po mimo tego chujowego zachowania nie potrafię przestać go lubić. I dalej tli się we mnie iskierka nadziei, że może się zmieni???
Ashton... cóż... ciężko mi się na jego temat wypowiedzieć. Samego Ashtona, jako osobę realną lubię, ale w twoim opowiadaniu... nie wiem. To jest jakieś dziwne. Jeden z największych casanovych w klasie nagle zakochuje się od pierwszego wejrzenia?! Już chyba bardziej by do mnie podeszło, gdyby on też chciał tylko Ninę przelecieć. Ale, nie wiem, zobaczymy, co dla nas przyszykujesz!
Co do samego pomysłu na opowiadanie, to po prostu cudo. (Z zawiścią pluje sobie w brodę, przeklinając, że pierwsza na to nie wpadła ;)). Ta Gra... Kurczę, domyślam się, że to na pewno coś związanego z seksem, ale nie mam zielonego pojęcia, co. Na pewno nie Słoneczko. To byłoby zbyt łatwe. Nie mam żadnego pomysłu i liczę, że wkrótce mnie oświecisz.
W ogóle jestem zachwycona tym, jak prawdziwie ukazałaś szkolną rzeczywistość. Żargon uczniowski, przekleństwa, zachowania, brutalne sytuacje. Wszystko jest takie prawdziwe. Na początku bałam się, że znów trafię do jakiegoś przesłodzonego amerykańskiego liceum, w którym nikt nie przeklina, nie pije, nie bierze, nie pieprzy się, ale widzę, że w końcu trafiłam do prawdziwej placówki szkolnej.
Chylę czoła przed całym tym pięknym opowiadaniem!
Pozdrawiam i obserwuję,
Anayka ^^
Rozdział bardzo ładny, spodobał mi się:)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie raz tutaj wpadne.
http://isabellebailey.blogspot.com/